Recenzja spektaklu pt. ,,Zwariować można"
Jakiś czas temu obejrzałam przedstawienie pt."Zwariować można" w Teatrze Małym. Spektakl ten był znakomity. Reżyserem przedstawienia jest Mariusz Pilawski grający w nim rolę mister Dżeka, biologicznego ojca Jacka.
Sztuka przedstawia losy rodziny mieszkającej na widzewskim osiedlu w Łodzi. 17- letniego Jacka, w którego rolę znakomicie wcielił się absolwent Łódzkiej Szkoły Filmowej, Piotr Gawron Jedliński odwiedza Jacek Sowiński, starszy aspirant policji, którego rolę świetnie zagrał Witold Łuczyński. Mężczyzna zakochany w matce chłopca, którą poznał podczas wycieczki w Zakopanem, postanawia zaczekać u jej syna na powrót Krystyny. Do tego czasu pragnie zdobyć przychylność babci chłopca, Pani Zofii. Dochodzi więc do wielu zabawnych scen. Sowiński musi pozyskać nie tylko względy energicznej babci i jej wnuczka, ale także umiejętnie wyplątać się z misternej sieci intryg, którą zastawia na niego sąsiadka babci, Emilia Kottowa, poszukująca męża dla swej córki, w której role wcieliła się znakomita aktorka Loretta Cichowicz. w kocu powraca matka chłopca, Krystyna w roli, której wystąpiła Małgorzata Lipka i po początkowych niepowodzeniach
między nią,a Sowińskim historia tej rodziny kończy się happy endem.
Spektakl stanowi świetną rozrywkę dla całej rodziny. Sceny z energiczną babcią Zofią, którą po mistrzowsku zagrała Teresa Makarska, potrafią rozbawić człowieka do łez. Dużym atutem przedstawienia są dowcipne i pełne humoru dialogi. Spektakl dostarczył mi wielu niezapomnianych wrażeń i emocji, a także był dla mnie znakomitym relaksem. Polecam go,wiec wszystkim widzom, którzy lubią dobrą zabawę.
Zofia Kośka
Recenzja spektaklu pt. ,,Rodzinny interes''
Niedawno obejrzałam spektakl pt.'' Rodzinny interes '', który wystawiał Teatr Mały, mieszczący się w łódzkiej Manufakturze. Jest to bardzo zabawna, pena ciepła komedia w reżyserii Mariusza Pilawskiego.
Sztuka przedstawia historię małżeństwa, które prowadzi niewielki hotel'' Komedia'' w pobliżu Skierniewic. Irena, w której role wcieliła się Małgorzata Flegel oraz jej mąż Eryk, wielbiciel muzyki zespołu '' The Beatles '', którego rolę znakomicie zagrał Mariusz Pilawski , marzą o tym aby ich trzydziestoletni syn Piotr ustatkował się i znalazł żonę. Piotr, którego znakomicie zagrał Rafał Dąbrowski nie spieszy się do ożenku i korzysta z uciech życia. Nadopiekuńcza matka podstępem zmusza więc syna do pozostania w domu, informując go o rzekomo złym stanie finansowym hotelu. Przejęty Piotr sprowadza więc do domu panią menager, wspaniale znającą się na hotelowym marketingu, której rolę świetnie zagrała Marta Górecka. Niebawem Piotra odwiedza jego dziewczyna Martusia., początkująca gwiazda niszowego popu, którą po mistrzowsku zagrała Ewelina Kudeń. W domu Piotra pojawia się także chorwacki kurier Mikołaj z nowoczesnym zegarem, w którego rolę wcielił się Luka Kuzmanovic. Zaskakujące zwroty akcji prowadza do wiele niesłychanie zabawnych sytuacji, a pełne humoru sceny urozmaicone świetnymi przebojami zespołu '' The Beatles '' kończy szczęśliwy finał, którym jest miłość pani menager do Piotra, z czego najbardziej zadowoleni są jego rodzice.
Spektakl bardzo mi się podobał i dostarczył wspaniałej rozrywki. Obejrzenie tej beztroskiej i przyjemnej komedii było dla mnie świetnym relaksem.Gorąco zachęcam wiec wszystkich do obejrzenia tej miłej i wesołej sztuki.
Zofia Kośka
,,KOD LYOKO"- MANGA
Książka ,,Kod Lyoko” - po polsku czytane Kod ,,Ljoko” została przetłumaczona z języka francuskiego na język polski. Autorem jest Pierdomenico Baccalario. Pierwsze wydanie ukazało się w 2010 roku. Książka powstała na podstawie serialu, jednak można odnaleźć w niej różnice, co sprawia, że zachęca do jej poznania.
Utwór opowiada o przygodach czwórki przyjaciół Jeremiego, Odda, Ulrica i Yumi, którzy poznali się dzięki pewnej dziwnej sytuacji. Wszyscy w czwórkę uczęszczają do akademii Kadic we Francji. Jeremi pewnego dnia potrzebuje części do maszyny i postanawia pójść do zamkniętej fabryki, w której były produkowane potrzebne mu rzeczy. Po dojściu na miejsce, szuka rzeczy, które mu są potrzebne, lecz nie może ich znaleźć, więc postanawia zjechać windą na parter budynku. Widzi tam przed sobą dziwne urządzenie. Na początku nie jest nim zainteresowany, więc szuka dalej swoich części i postanawia po drabinie zejść jeszcze niżej. Na samym dole widzi trzy dziwne komory. Nagle spostrzega gigantyczny komputer. Postanawia go włączyć. Siada na starym fotelu, który tam się znajdował, zakłada i podpina swoje słuchawki do tej maszyny, po czym nagle słyszy dźwięk pewnej dziewczyny. Jerremi nie wie, co się dzieje, ale uspokaja się po chwili. Dziewczyna mu opowiada, że ona znajduje się w wirtualnym świecie zwanym Lyoko, a komputer, który włączył nazywa się X.A.N.A i jego zadaniem jest zniszczenie świata, a zadaniem jej jest dezaktywowanie wierzy w tym świecie, ale żeby dezaktywować musi na początku przejść przez krainę potworów.
Jak potoczyły się przygody Jeremiego i tajemniczej, wirtualnej dziewczyny, dowiecie się po przeczytaniu tej ciekawej książki. Osobiście polecam wszystkim, a szczególnie fanom gatunku science fiction .
Jakub Śmiałowski
Recenzja książki pt,, Zagadka Salamanadry"
Jørn Lier Horst (ur. 27 lutego 1970 r. w Bamble, Norwegia) jest policjantem i pisarzem. Do 2013 roku pracował jako szef wydziału dochodzeniowego policji w Vestfold. Mieszka w Stavern. Jest jednym z najsłynniejszych norweskich autorów powieści kryminalnych dla dorosłych, nagrodzony między innymi Nagrodą Księgarzy, Nagrodą Rivertona oraz Szklanym Kluczem.
Powieść pt. ,,Zagadka Salamandry” ukazała się w sierpniu 2015 r. Miejscem akcji jest pensjonat „Perła” leżący nad Zatoką Okrętów oraz jego okolice. Główną bohaterką jest Cecilia Goathe, córka właściciela pensjonatu. Towarzyszy jej najlepsza przyjaciółka Une za swoim psem Egonem oraz Leo, który niedawno wprowadził się do pensjonatu wraz ze swoją matką, która podjęła tam pracę, zastępując zmarłą przed rokiem matkę Cecili.
Książka rozpoczyna się sceną, w której Cecilia znajduje nad wodą zwłoki mężczyzny, który na ramieniu ma tatuaż salamandry. Policja uznaje, że to tragiczny wypadek, ale Cecilia ma przeczucie, że przyczyna śmierci mężczyzny ma całkiem inny powód. Trójka nastolatków rozpoczyna swoje własne śledztwo. Głównym miejscem wydarzeń jest pensjonat, w którym zatrzymało się kilka podejrzanych osób, które mogą być zamieszane w śmierć mężczyzny. Bohaterowie stopniowo odkrywają kolejne wskazówki rozmawiając z mieszkańcami pensjonatu, wędrują po okolicach Zatoki Okrętów oraz odwiedzają latarnię morską.
„Zagadka Salamandry” to książka dla czytelnika w każdym wieku. Czyta się ją z wielką przyjemnością i zaciekawieniem. Do samego końca fabuły, akcja trzyma czytelnika w napięciu. Utwór naprawdę godny polecenia.
Patryk Sekuła
Recenzja filmu pt. ,, Pianista"
Interesuję się historią, szczególnie drugą wojną światową.
Oglądam wiele filmów o tej tematyce. Kilka
dni temu obejrzałam znakomity film w reżyserii Romana Polańskiego pt. „
Pianista ''. Jest to historia Władysława
Szpilmana wybitnego pianisty i kompozytora. Wojna przerwała jego
świetnie zapowiadającą się karierę. Całą rodzinę Władysława zamordowano w
Treblince. On sam podjął heroiczną walkę o przetrwanie. Film opowiada w jaki
sposób wojna wpływa na zachowanie i charakter artysty stykającego się
codziennie z brutalnością, przemocą, okrucieństwem. Akcja od początku do końca
trzyma widza w ogromnym napięciu. Realizm scen i postaci jest perfekcyjny,
wręcz namacalny. Kostiumy i charakteryzacja doskonale dopracowane. To zasługa
Anny Sheppard. Niewątpliwym atutem jest wspaniała muzyka Wojciecha Kilara. W
rolę Władysława Szpilmana wcielił się Adrien Brody tworząc doskonałą kreację. „
Pianista'' został nagrodzony wieloma prestiżowymi nagrodami , Złotą Palmą w
Cannes, trzema Oskarami i siedmioma Cezarami. Roman Polański potwierdził swoje
mistrzostwo w dziedzinie reżyserii.
Ten film naprawdę warto obejrzeć.
,,Recenzja musicalu pt.,,Skrzypek na dachu"
Dn. 09. 11. 2015 r
wybrałam się wraz z rodzicami do Teatru Muzycznego w Łodzi na musical
zatytułowany "Skrzypek na dachu". Reżyserem tego spektaklu jest Jan
Szurmiej. Przedstawienie
opowiada o losach biednej żydowskiej rodziny, żyjącej na ukraińskiej wsi
Anatewka. Akcja widowiska rozgrywa się w
1905 r. Głównym bohaterem tego musicalu jest mleczarz Tewje, którego rolę wspaniale zagrał Piotr Kowalczyk.
Tewje ma żonę Goldę, w której znakomitą rolę wcieliła się Anna Walczak oraz
pięć córek , z których trzy najstarsze zakochują się w mężczyznach
nieakceptowanych przez ich ojca. Po namyśle jednak Tewje zgadza się na ich
wybór. Ich szczęście nie trwa jednak długo, ponieważ na mocy dekretu cara Rosji
muszą opuścić swoją rodzinną wieś. Przedstawienie
bardzo mi się podobało. Wzruszały a zarazem bawiły mnie dowcipne dialogi
Tewjego z Bogiem. Trzymająca widza w napięciu fabuła oraz wartka akcja to
główne atuty musicalu. Zachwyciły mnie piękne i barwne sceny wesela oraz
żydowskiego Święta Paschy. Moją uwagę przyciągały również barwne i tradycyjne
kostiumy oraz ciekawa scenografia, a piękne tańce i wspaniała muzyka pod
kierownictwem Andrzeja Knapa oczarowały mnie.
Świetna gra aktorów wzbudziła mój podziw i zachwyt. Spektakl bardzo obrazowo przedstawia tradycje i kulturę żydowskiego miasteczka. Obejrzenie tego niezwykłego i wspaniałego widowiska było dla mnie znakomitym relaksem, odskocznią od codziennych spraw, oraz dostarczyło mi wielu niezapomnianych wrażeń.
Świetna gra aktorów wzbudziła mój podziw i zachwyt. Spektakl bardzo obrazowo przedstawia tradycje i kulturę żydowskiego miasteczka. Obejrzenie tego niezwykłego i wspaniałego widowiska było dla mnie znakomitym relaksem, odskocznią od codziennych spraw, oraz dostarczyło mi wielu niezapomnianych wrażeń.
Zosia Kośka
Drodzy Czytelnicy!
Zamieszczamy poniżej książkę naszej koleżanki Karoliny Motyl pt.,,Tajemnica Matyldy".
W każdy poniedziałek będziecie mogli oddać się lekturze, tej jakże ciekawej powieści.
Debiut piętnastoletniej autorki, mamy nadzieję, zachęci Was do czytania każdego następnego rozdziału z tej książki.
Zapraszamy Was do wyrażania swojej opinii na temat tego utworu.
Redakcja
Rozdział
1.
Nareszcie
koniec roku.
-
Co za beznadziejny koniec roku - westchnęła Marcelina
- Nie przesadzaj. Na pewno
znajdziesz sobie jakieś zajęcie w wakacje. - potwierdziła Alicja
- Wcale nie, w tym
brzydkim mieście nie ma nic do robienia.
- Jest dużo rzeczy do
robienia. Poza tym zawsze możesz poznać kogoś nowego.
Marcelina westchnęła i
obie dziewczynki poszły szybkim krokiem do domu.
W Sosnowcu jednym z wielu miast na Śląsku właśnie nadszedł 26
czerwiec - czyli chyba najszczęśliwszy dzień dla każdego ucznia. Lecz nie dla
15 letniej Alicji i 13 letniej Marceliny
- kuzynek. Co prawda cieszyły się z tego, że nie będą musiały codziennie
wstawać o 6 rano i chodzić do szkoły. Jednak w tym roku obie nigdzie nie pojadą
na wakacje. Tata Marcelina, jak i jego brat czyli tata Alicji pracują w kopalni
Kazimierz-Juliusz w Sosnowcu. A dokładniej pracowali do poprzedniego miesiąca
kiedy to z powodu wyczerpania się naturalnych zasobów węgla kamiennego kopalnia
została zamknięta. Z powodu utraty pracy obie rodziny postanowiły oszczędzić
trochę pieniędzy i zrezygnować z corocznego wspólnego wyjazdu. Dlatego też
wizja wakacji spędzonych w brzydkim szarym mieście nie przypadła do gustu
dziewczynkom. Szczególnie Marcelinie. Jest to niska dziewczynka o okrągłych kształtach i krótkich
blond włosach. Można powiedzieć, że różni się od przeciętnej dziewczynki w jej
wieku. Jest żywiołowa i energiczna, raczej wesoła i optymistycznie nastawiona
do świata lecz miewa też zmienne nastroje. Ludziom wydaję się, że nie
rozumie jeszcze większości
problemów. Marcelina ma również bardzo
bogatą wyobraźnie, dlatego też ludzie nie traktują –-poważnie jej historyjek,
które często wymyśla. Nie ma zbyt wielu przyjaciół, pomimo tego, że jest
pozytywnie nastawiona do ludzi. Nie wiadomo czy za brakiem przyjaciół stoi
fakt, iż ludzie uważają ją za dziecinną, czy fakt, że Marcelina praktycznie nie
interesuje się swoim wyglądem. Ubrania głównie kupuje jej mama. To również ona
dba o to by włosy Marceliny były zawsze czyste i uczesane. Jedną z nielicznych
znajomych Marceliny jest Alicja. Jest to wysoka, chuda piętnastolatka o
niebieskich hipnotyzujących oczach. Alicja posiada piękne długie blond włosy, o
które bardzo dba. Dziewczyna jest dojrzała jak na swój wiek. Można powiedzieć,
że jest realistą. Do większości ludzi podchodzi z dystansem. Zdaje się być
zamknięta w sobie. Tylko w gronie swoich znajomych, których o dziwo ma dużo
staje się zabawna, miła i zachowuje się spontanicznie. Alicja ma również lekką
obsesje na punkcie swojego wyglądu. Bardzo rzadko wychodzi z domu bez makijażu.
A swoje cotygodniowe kieszonkowe przeznacza na ubrania czy kosmetyki.
Dziewczyna nie traktuje Marceliny poważnie.
Dziewczyny zapewne nie
spotykały by się gdyby nie fakt, że są rodziną i , że obie mieszkają około 15
km od szkoły. Są więc „zmuszone” do wspólnego wracania ze szkoły do domu.
Dzisiaj jednak wracały razem do domu po raz ostatni w tym roku szkolnym.
-
Już jestem – krzyknęła Marcelina otwierając drzwi wejściowe.
-
Cześć – odpowiedziała jej mama – Ania -
jak było w szkole dodała
-
Jakoś było…..
-
Ciągle gniewasz się o ten wyjazd. Mówiłam ci już, że jak tata znajdzie prace to
pojedziemy gdzieś całą rodziną. Możemy nawet pojechać w roku szkolnym.
-
Mamo… nie mów już o szkole - jęknęła
Marcelina udając się do pokoju.
-
Jak byś czegoś potrzebowała to jestem w kuchni. - powiedziała kobieta jeszcze
przed głośnym zatrzaśnięciem drzwi.
Po
około 30 minutach do domu wrócił tata Marceliny – Jarosław. Po zdjęciu butów
udał się on do kuchni.
-
Cześć – powiedział mężczyzna
-
Hej jak było na rozmowie – zapytała kobieta z nadzieją w głosie.
- Powiedzieli, że mam czekać na telefon…
Zresztą ty wiesz jak jest.
-
Niestety wiem.
-
A jak Marcela? Gniewa się jeszcze o ten wyjazd?
-
No niestety tak. Nadal jest bardzo zdenerwowana. Mówiłam jej, że nie mamy pieniędzy na wyjazd …
ale ona jakby tego nie dostrzega.
- Mówię ci. Niedługo jej przejdzie. A poza tym
to doskonała okazja ażeby poznała wreszcie jakieś inne koleżanki niż Alicję.
- Może masz
racje. Może powinna poznać kogoś innego niż Alicję.
- Powiem ci
coś kochanie – powiedział mężczyzna
zawieszając głos. Martwię się o nią. Jest zupełnie inna niż jej rówieśnicy.
Koleżanki w jej wieku zachowują się zupełnie inaczej…
- Czyli jak…
- Chodzą po
centrach handlowych, są bardziej samodzielne, interesują się tym jak wyglądają…
- Tak to prawda.
Może Marcelina rozwija się wolniej niż jej rówieśnicy.
Nagle rozmowę
przerywa telefon.
- Halo dzień
dobry – mówi mama Marceliny
- Aniu och witaj
– W słuchawce rozlega się cichy chrypliwy głos.-
- Przepraszam kto
mówi ?
- To ja Matylda.
Ciotka
Matylda była siostrą babci Alicji i Marceliny. Z tego co wiedzieli była samotną
kobietą w podeszłym wieku . Nie miała ani męża, ani dzieci i całe życie
zajmowała się tylko sobą. I swoimi kotami, których liczba zmieniała się, a
dokładnie rosła wraz z upływem lat. Matylda była bardzo tajemniczą postacią.
Babcia niechętnie o niej wspominała. Najwyraźniej, nie darzyła jej sympatią.
Wszyscy wiedzieli o jej istnieniu ale mało kto miał możliwość osobiście poznać
ciotkę Matyldę.
- Ciocia Matylda!
Co cię trapi, że do nas dzwonisz.
- Nic takiego.
Chciałam tylko zaprosić dziewczynki Alicję i……
yyy i Marcelinę do mnie na Mazury.
- Co powiedziałaś
– pyta z niedowierzaniem Anna
- To co słyszałaś
kochanie
- Wiesz no ..yyy
zastanowię się z mężem i oddzwonimy do ciebie jutro. A mam jeszcze jedno
pytanie dzwoniłaś już do Mariusza ( brata taty Marceliny ) z propozycją ?
- Jeszcze nie dzwoniłam,
ale za chwilę to zrobię.
- Wiesz Matyldo
to ja się z tobą żegnam i jak już mówiłam skontaktujemy się też z Mariuszem i
wspólnie wszystko ustalimy. Dobrze?
- Dobrze
zadzwońcie jutro około godziny 13:00.
- A nie możemy
trochę wcześniej?
- Niestety nie,
gdyż muszę jeszcze dojść do miasta. U mnie w domu nie ma zasięgu.
- Dobrze Matyldo
rozumiem. Do zobaczenia
- Do wiedzenia
Aniu.
Mama Marceliny
odkłada słuchawkę. Jest jeszcze w lekkim szoku po przebytej przed chwilą
rozmowie.
- Co się stało? -
Pyta się zaniepokojony dziwną miną żony mąż.
- Nie zgadniesz
kto dzwonił… Matylda
Mężczyzna zamiera
z wrażenia.
- Ale to jeszcze
nie koniec – kontynuuje kobieta - ona
chce zaprosić Marcelinę i Alę do siebie an wakacje.
Kochanie czy na
pewno dobrze się czujesz ? Może słońce ci zaszkodziło ?
- Przestań mówię
poważnie.
- Może ona
żartowała.
- Na pewno nie,
ona taka nie jest.
- Zaraz zaraz …
Skąd ona miała nasz numer telefonu ?
- Nie wiem, ale
to nie jest teraz najważniejsze. Musimy ustalić co robimy z dziewczynkami.
- Nie kłopocz się
tym. Ustalę to wszystko z Mariuszem.
- Dziękuję Ci.
cdn.
cdn.
Rozdział 2.
A jednak jedziemy
na wakacje.
Mężczyzna zrobił
tak jak obiecał swojej żonie i już po 2 godzinach wszystko było ustalone.
Alicja i Marcelina jadą na wakacje. Niestety, ale rodzice nie wzięli pod uwagę
tego, że dziewczynki mogą nie chcieć jechać na 2 miesiące do ciotki, której nie
znają.
- Marcela możesz
pozwolić na chwilę do salonu – krzyknęła mama
Z pokoju wyszła
obrażona dziewczynka.
- Ja z tatą
chcemy ci coś powiedzieć – kontynuowała kobieta – jednak jedziesz na wakacje
Marcelinie od
razu rozpromieniła się buzia.
- A gdzie
jedziemy? W góry, nad morze czy może na camping? - dopytywała się z dużym
entuzjazmem.
- Pojedziesz na
miesiąc z Alą do ciotki Matyldy – powiedział tata bez dłuższych wstępów
- Ale kto to
jest? Nie znam żadnej ciotki Matyldy.
- Już ci
tłumaczę. Jest to siostra twojej babci od strony taty. Musisz wiedzieć, że twoja babcia za życia
żyła z nią w konflikcie. Nikt nie wie dlaczego
jej siostra niechętnie o niej wspominała. Matylda nie przychodziła też
na żadne uroczystości rodzinne. Mieszka sama w Spytkowie i nigdy z nami się nie
kontaktowała. Aż do dziś. - wytłumaczyła mama Matyldy
- Skoro ta ciotka nie utrzymywała kontaktu z
rodziną przez wiele lat, to dlaczego
nagle wpadła na pomysł zaproszenia nas do niej ?
- Nie wiem… Może wreszcie przemyślała wszystko
i doszła do wniosku, że nie ma co dalej się izolować. Wracając do tematu stwierdziłem razem z twoją
mamą i wujkiem, że może to być dla was niebywała okazja by oderwać się od
świata
- A gdzie ona w
ogóle mieszka?
- W Spytkowie na
Mazurach – powiedziała kobieta
- Mamo obiecałaś,
że pojedziemy gdzieś wszyscy, a nie ja sama na jakieś pustkowie – zaczęła
płakać dziewczynka.
- Kochanie
dotrzymamy słowa, ale wspólnie z
tatą stwierdziliśmy, że lepiej będzie
jak w wakacje gdzieś pojedziesz. A poza tym wiesz przecież, że pod koniec
wakacji spodziewamy się dziecka. Dlatego też muszę teraz dużo odpoczywać i nie
rozsądne by było gdybym z wielkim brzuchem pojechała gdzieś poza miasto.
Szczególnie, że zapowiadają upały na kolejne tygodnie.
- Mamusiu to ja w
takim razie nie chce nigdzie jechać. Wole w wakacje zostać w mieście i spotykać
się z Alicją.
- W domu to się jeszcze nasiedzisz . A poza tym
zobacz w Spytkowie również będziesz mogła się z nią spotykać. Powiem więcej –
będziesz spędzać z nią całe dni. Mówię ci to będą najlepsze wakacje twojego
życia – wtrącił się ojciec Marceliny – A teraz idź do swojego pokoju i zastanów
co chcesz spakować.
- Idę do pokoju,
ale wcale się nie będę pakować! Zamknę się tam raz na zawsze zobaczycie! Nikt
mnie stamtąd nie wyciągnie! Będziecie
mnie błagać żebym wyszła, ale ja i tak nigdzie nie pojadę! Spędzę całe wakacje
w swoim pokoju! Będę tam siedzieć i jeść same słodycze i nikt mi tego nie
zabroni!- zaczęła krzyczeć Marcelina.
- Aha w takim
razie gdzie się będziesz miała toaletę – spytał ze swoim żartobliwym
uśmieszkiem tata Marceliny
Dziewczynka
przestała krzyczeć. Zamiast tego szybkim krokiem poszła do swojego pokoju. W
salonie zostali rodzice Marceliny.
- Może źle robimy
wysyłając ją do ciotki – powiedziała pół szeptem kobieta
- Aniu! Według
mnie Marcelina musi się usamodzielnić. Ona ma już 14 lat i ani razu nie była
nigdzie poza domem na noc bez nas. Dodatkowo będzie przecież z Alicją.
Widziałaś jaką sympatią ją obdarza. Uwierz mi gdy byłem mały kilka razy
zdarzyło mi się spotkać z Matyldą. Ona nie jest taka jak ci się zdaje. Potrafi
być naprawdę bardzo troskliwą i miłą osobą.
- Może masz
racje…To fakt, Marcelina powinna się usamodzielnić,
ale czy na pewno w taki sposób…
- A czy znasz
jakiś inny?
Kobieta zamilkła
co oznaczało koniec rozmowy. Po chwili
jednak zmieniła temat.
- Czy Mariusz już
powiedział Ali o wyjeździe ?
- Jeszcze nie
wiem.
- Myślisz, że nie
będzie ona przeciwna pojechaniu na wieś z Marceliną.
- Nie wydaje mi
się.
- Ja myślę, że
ona nie będzie chciała wyjeżdżać. Przecież ona w przeciwieństwie do Marceliny
ma trochę znajomych i zawsze ma coś z nimi do roboty. Poza tym mam wrażenie… że
nakładamy na nią zbyt dużą odpowiedzialność.
- Dlaczego tak
sądzisz?
- Czy ty naprawdę
tego nie widzisz. Alicja w stosunku do Marceli pełni rolę opiekunki. Porównaj
sobie proszę zachowanie każdej z nich.
- Masz trochę
racji. Rozmawiałem ostatnio z Mariuszem. Mówił mi, że Alicja traktuje naszą
córkę jak kogoś kim trzeba się zaopiekować bo nie umie sobie sam poradzić.
Traktuje spędzanie z nią czasu jako obowiązek...to smutne.
- Dobra skończmy
już tą rozmowę. - rzekła mama
- Jak dla mnie to
ty cały czas uciekasz od problemu
- Nie mam teraz siły
na takie rozmowy. Uwierz mi będziemy mieć bardzo dużo czasu na takiego typu
rozmowy w lipcu i sierpniu. Poza tym cały czas mam nadzieje, że gdy urodzi się
nam córeczka to Marcelina stanie się bardziej odpowiedzialna i samodzielna.
- Dobrze nie
kłóćmy się już.
- Mam jeszcze
jedną prośbę. Mógłbyś pomóc wybrać Marceli trochę ubrań na wyjazd. I
dopilnować, aby zapakowała wszystkie potrzebne rzeczy. W końcu to już za 3 dni.
Czas ten upłynął
obu rodziną na przygotowaniach do wizyty w Spytkowie. Marcelina nadal była
obrażona, ale powoli jej przechodziło. Fakt ten bardzo uspokajał jej rodziców.
Alicja natomiast po usłyszeniu o planach jej rodziców od razu zaczęła się
awanturować. Próbowała uświadomić rodzicom, że to co robią jest totalną
głupotą, i że nie ma zamiaru przez
miesiąc opiekować się Marceliną. Pomimo argumentów, które dawała Alicja,
rodzice jednogłośnie stwierdzili, że dobrze jej zrobi wyjazd na wieś. Dlatego
też zgodnie z planem o godzinie 16 w poniedziałek dziewczynki siedziały w samochodzie, którym
tata Marceliny wiózł je na Mazury.
- Hej co robisz –
spytała się Marcelina Alicji
Dziewczyna zdjęła
słuchawki.
- Czego chcesz?
Nie widzisz, że słucham muzyki. - odpowiedziała dziewczyna
- Nic, chciałam
tylko zapytać co robisz.
- Mogłaś sobie
tego oszczędzić. Przez miesiąc zdążymy się nagadać. Zobaczysz, będziemy mieć
siebie dość.
Marcelina nie
odpowiedziała.
Po 2 godzinach
jazdy samochód zatrzymał się przed niewielką wiejską chatką. Gdy dziewczynki
zobaczyły miejsce w jakim spędzą kolejny miesiąc przeraziły się. Nagle z chaty
wyszła stara, przygarbiona kobieta. Miała bladą pomarszczoną twarz, krótkie
siwe włosy, i brązowe oczy. Ubrana była w szarą długą sukienkę w drobne
niebieskie kwiatki. Powolnym krokiem zbliżyła się do samochodu.
- Witajcie w Spytkowie.
- Dzień dobry
pani – odpowiedziały dziewczynki
- Możecie mi
mówić ciociu
Tata szturchnął
Matrcelinę i Alicję.
- yyy...
Dziękujemy ciociu, że nas zaprosiłaś.
- Nie ma za co,
to dla mnie przyjemność gościć takie osoby jak wy… Ach przepraszam nie będziemy
rozmawiać na dworze. Proszę wejdźcie do środka.
Chatka w środku
wyglądała lepiej niż z zewnątrz. Co prawda była zaniedbana i przydałby się jej
remont, ale wnętrze było bardzo przytulne . W salonie stały porządne drewniane
meble z pięknymi zdobieniami. Na podłodze leżał gruby wełniany dywan. Zapewne
był on koloru białego lecz po wielu latach użytkowania stał się szary i
postrzępiony. Ściany również były drewniane.
- Proszę
usiądźcie w fotelach – powiedziała ciotka wskazując na wielkie zielone fotele
naprzeciw których znajdował się wielki kominek.
Cała czwórka
usiadła. Matylda kilkanaście minut rozmawiała z dziewczynkami. Była ciekawa ich
zainteresowań, wyników w nauce itp. Potem poprosiła tatę Marceliny do pokoju i
zamknęła się z nim na dobre pół godziny. Słychać było, że obydwoje się kłócą.
Alicja w ogóle nie przejmowała się tym co działo się w pokoju, gdyż jej
strategią na „przetrwanie” tego wyjazdu było ograniczenie kontaktu z ludźmi,
których w pobliżu i tak nie miała dużo i zajęcie się swoimi sprawami. Inaczej
było z Marceliną. Pomimo tego, iż była obrażona i nie chciała zostać u ciotki
musiała dotknąć i zobaczyć wszystko co znajdowało się w tym domu. Zaczęła
również podsłuchiwać rozmowę, myśląc, że ciotka Matylda właśnie ujawnia jakiś
odwieczny sekret. Alicję bardzo takie zachowanie denerwowało. Na szczęście była
ona osobą, która potrafiła się „wyłączyć” i właśnie to postanowiła robić. Po
około 2 godzinach, trzech herbatach, i kilku ciastkach nadszedł czas
pożegnania. Było to szczególnie trudne dla Marceliny.
- Tato
obiecujesz, że będziesz dzwonić codziennie – dopytywała się dziewczynka jeszcze
tuż przed odjazdem.
- Obiecuję
przyrzekał po raz kolejny tata.
- Spokojnie
Jarosławie zajmę się dziewczynkami najlepiej jak umiem.
- Dziękuje ci
bardzo Matyldo – powiedział tata po czym odjechał.
Alicja i
Marcelina patrzyły się w oddalający się samochód. Zostały z ciotką same na
miesiąc.
Rozdział 3
Co się stało
pięćdziesiąt lat temu.
Po zniknięciu
samochodu z horyzontu Marcelina nadal stała osłupiała.,
- Chodź już –
powiedziała zniecierpliwiona Alicja
Marcelina ani
drgnęła.
- Nie pośpieszaj
jej, jak chce to niech jeszcze chwilę postoi. Musi się oswoić z nowym
środowiskiem. - odezwała się ciotka
Nie upłynęła
minuta a Marcelina znów zrobiła się gadatliwa.
- Ciociu, a w
jakim pokoju będę mieszkać – pytała się
- Och na śmierć
bym zapomniała. Przecież muszę pokazać wam wasz pokój.
Powiedziawszy to
Matylda zaprowadziła dziewczyny na piętro.
- Oto wasz pokój
– rzekła ciotka wskazując na pięknie zdobione drzwi.
Alicja podeszła i
bardzo delikatnie zaczęła je uchylać. To ona najbardziej martwiła się o warunki
w jakich będzie mieszka. Po otwarciu drzwi ich oczom ukazał się mały pokoik. Po dwóch stronach
znajdowały się łóżka. Każde z nich przykryte było grubym wełnianym kocem.
Naprzeciw jednego z nich wisiał piękny obraz
przedstawiający łódki w porcie. Przed każdym łóżkiem była skrzynia na
rzeczy dziewczynek. Ściany były
pomalowane na biało. W centralnym punkcie pokoju znajdowało się kwadratowe okno
z widokiem na pola i miasto w oddali.
- Więc oto wasz
pokój . Macie teraz godzinę by się
rozpakować. Potem zejdźcie na kolację. -
odparła ciotka i zeszła na dół.
- To jest moje
łóżko – krzyknęła Marcelina rzucając się na łóżko po prawej stronie.
- Spokojnie nie
musisz się tak rzucać.
- Mówisz tak bo
sama je chciałaś.
- Dlaczego niby chciałabym akurat to po prawej
stronie z nie po lewej
- Bo to po prawej
jest ładniejsze.
- Marcelina
przestań już się wydurniać. Nie obchodzi mnie jakie łóżko jest ładniejsze.
- Po prostu
zazdrościsz mi
- Nie mów już nic
tylko się rozpakuj.
- Dobrze już
dobrze- zakończyła rozmowę Marcela i
zaczęła wpychać swoje rzeczy do skrzyni.
Po rozpakowaniu
Marcelina postanowiła zejść do kuchni do Matyldy.
- Idziesz ze mną
do ciotki na dół ?
- Nie idę. A tak
między nami to nie spoufalaj się z nią jakoś bardzo
- Dlaczego
- Zobacz. Nagle
zadzwoniła do naszych rodziców po raz pierwszy w życiu i zaprosiła nas do
siebie. Nie wydaję ci się to dziwne ?
- Trochę...
- Myślę, że nie
zaprosiła nas tutaj bezinteresownie.
- Ala przestań !
Ciotka nie jest zła !
- Nie mówię, że
jest zła. Daje ci tylko dobrą radę.
Marcelina wyszła
nie odpowiadając. Robiła tak zawsze kiedy czuła, że przegrywa. Alicja natomiast
została w pokoju i słuchała muzyki. Przed wyjazdem dziewczyna zaopatrzyła się w
czasopisma młodzieżowe i ściągnęła na swój telefon najnowsze piosenki.
Przeczuwała też, że w miejscu gdzie ciotka mieszka może nie być internetu i
zasięgu. Niestety się nie myliła. Dlatego po 20 minutach słuchania muzyki
postanowiła zejść do kuchni. Jej kroki od razu usłyszały Matylda i Marcela.
- Chodź Alu
przygotowałam razem z twoją przyjaciółką kolacje.
- To nie jest
moja przyjaciółka – mruknęła Alicja. Na szczęście zrobiła to na tyle cicho, że
nikt inny nie usłyszał.
Po zjedzeniu
kolacji Marcelina poszła na górę. W kuchni została ciotka z drugą dziewczynką.
Po chwili wahania Matylda podeszła do Ali.
- Musimy
porozmawiać.
- O czym?
- O tym co
powiedziałaś przy kolacji.
- Chodzi o to, że
Marcelina nie jest moją przyjaciółką.
- Tak
dokładnie Dlaczego tak powiedziałaś ?
- Dlaczego
miałabym tak nie powiedzieć ?
- Bo myślałam, że
jesteście przyjaciółkami.
- Nie nigdy się
nie przyjaźniłyśmy i nie będziemy tego robić. Jesetśmy tylko kuzynkami. Nic
więcej.
- Ale Marcela
mówiła co innego.
- Tak … Ona
myśli, że ja ją lubię. Ale tak naprawdę nie wie jak bardzo mnie denerwuje. Cały
czas zaczepia mnie w szkole i do mnie wydzwania.… a najgorsze są te wspólne
wyjazdy. W każde wakacje musiałam spędzać z nią bite 2 tygodnie. Marcelina nie
rozumie, że ja też mam swoje własne sprawy.
W tym roku miałam nadzieję, że zostanę w wakacje w domu i nie będę musiała
z nią spędzać czasu.. ale cóż jestem
tutaj.
- Rozumiem cię.
Marcelina jest dość specyficznym dzieckiem. Jeżeli nie chcesz spędzać z nią
czasu to powiedz mi. Tylko proszę bądź
dla niej miła. Zrozum, że to dla niej też jest nowa sytuacja. Z dnia na dzień
znalazła się w nieznanym miejscu a jedyną osobą, którą zna jesteś ty.
- Dobrze postaram
się być dla niej milsza.
- Pamiętaj, że
gdyby coś się działo możesz do mnie przyjść.
Po skończonej
rozmowie Ala udała się do swojego pokoju zastała tam Marcelinę, którą coś
trapiło.
- Co się stało? -
spytała się Alicja.
- Ja chcę do
rodziców – chlipnęła dziewczynka
- Jutro do nich
zadzwonisz.
- Ale ja chce
teraz zadzwonić.
- Nie możesz
teraz.
- Dlaczego?
- Naprawdę nie
wiesz?
- Nie wiem.
- Posłuchaj po
pierwsze na tym pustkowiu nie ma zasięgu. Trzeba by było iść na pieszo do
Giżycka oddalonego o 6 km. Po drugie twoi rodzice nie mają teraz czasu
rozmawiać. Na pewno mają inne rzeczy do roboty. Szczególnie, że jest już późno
i ty powinnaś już spać.
- Dobrze
zadzwonię do nich jutro a teraz pójdę spać.
Obie dziewczynki
zasnęły bardzo szybko. Następnego dnia obudziła je ciotka około godziny 9:00.
- Dziewczynki
wstawajcie! Przygotowałam śniadanie dla was.
- Dobrze ciociu –
mruknęła Alicja przeciągając się – Marcelina wstawaj – dodała
- Skoro jej nie
obudziłam to znaczy, że musiała być bardzo zmęczona. Niech sobie jeszcze pośpi.
- Dobrze. To ja
się przebiorę i zejdę na dół.
- Czekam na
ciebie na dole
Alicja powoli
wstała z łóżka i wyjrzała za okno. Był piękny letni dzień. Na niebie świeciło
słońce.
Dziewczyna
patrzyła na rozciągające się dookoła domku złociste pola i lasy. W okolicy było
widać również kilkanaście gospodarstw i małą rzeczkę. Spostrzegła też, że z tyłu chaty w ogrodzie,
o który ciotka bardzo dba rósł wielki dąb. Od razu pomyślała o Marceli, która
bardzo lubiła wspinać się na drzewa.
„ Będę musiała
jej potem pokazać to drzewo na pewno się ucieszy” - pomyślała
Z zamyślenia
wyrwał Alicję zapach świeżo robionej jajecznicy, dlatego też czym prędzej
ubrała się w miętową zwiewną sukienkę i zeszła na śniadanie. Gdy zobaczyła co
Matylda przygotowała do jedzenia, była w szoku. Na stole znajdowały się m in.
jajecznica, masło własnoręcznie robione przez ciotkę, mleko, ciepły bochen
chleba. Alicja usiadła przy stole i zaczęła jeść.
- Ciociu to
jedzenie jest pyszne. U nas w mieście nie można dostać takich naturalnych
produktów.
- Nic dziwnego,
że ci smakuje. Zawsze raz na 2 dni chodzę do pobliskich rodzin. To u nich
kupuje podstawowe produkty tj. jaja, mięso, grzyby, mleko, mąkę, przyprawy
owoce i warzywa. Potem sama je przerabiam.
- A w zimę skąd
bierzesz owoce i warzywa?
- Raz na jakiś
czas robię sobie dłuższy spacer do Giżycka. Tam też zaopatruje się w owoce,
warzywa i inne produkty.
Po śniadaniu Ali
jeszcze bardziej poprawił się humor i zaczęła przechadzać się po domu. W
sypialni Matyldy natrafiła na ścianę ze zdjęciami przodków. Zaciekawiona od
razu poszła do ciotki Matyldy prosząc by ta opowiedziała jej kto kim był .
- Urodziłam
się...
W tym właśnie
momencie Marcelina zaszła na dół.
- Co robicie –
spytała
- Właśnie
opowiadałam Alicji o moich przodkach.
- Mogę też
posłuchać?
- Jasne
powiedziała ciotka i zaczęła. - Urodziłam się w Warszawie 1936 roku w , czyli 3
lata przed 2 wojną światową. Moja siostra a wasza babcia miała wtedy 3 lata.
Gdy zaczęła się wojna razem z moją mamą, tatą i siostrą musiałyśmy uciekać z
rodzinnego miasta. Zostawiliśmy tam praktycznie wszystko. Tułaliśmy się po
Polsce przez całą wojnę. Co jakiś czas ktoś litował się nad nami i nawał nam
coś do jedzenia, czy pozwalał u siebie przenocować. Jednak zazwyczaj chodziliśmy od wioski do
wioski, od miasta do miasta. Po 1945
latach gdy skończyła się wojna. Rozpoczęliśmy nowe życie. Dotarliśmy do
Spytkowa właśnie do tego domku. Wtedy był on jeszcze nowy, gdyż
najprawdopodobniej wybudowali go Niemcy. Mój tata zatrudnił się w Giżycku jako
szewc. Moja mama opiekowała się gospodarstwem oraz dorabiała jako pielęgniarka
w pobliskim szpitalu. W 1961 roku moi rodzice wyjechali do Wrocławia. Zostałam
sama razem z waszą babcią. Musiałyśmy się więc usamodzielnić. Założyłam w
Giżycku sklep z artykułami spożywczymi. Cieszył się on szczególną popularnością
w latach 80, kiedy jedzenie było sprzedawane na kartki. Wyobrażacie sobie, że
codziennie musiałam chodzić 6 km do miasta. Wasza babcia natomiast postanowiła
rozpocząć życie na własną rękę. Wyjechała na Śląsk. Tam znalazła sobie męża i
urodziła dwóch synów czyli waszych ojców w późnych latach 60-tych.
- A co się stało
ciociu z twoimi rodzicami? - spytała Marcelina
Niestety, we
Wrocławiu w 1963 wybuchła ostatnia już Polsce epidemia ospy prawdziwej. Los
chciał by moi rodzice znaleźli się pośród tych 7 osób, które nie przeżyły
choroby.
- A ty ciociu nigdy
nie miałaś męża? - dopytała się Marcela
- Nie… -odparła ciotka
- A dlaczego
nasza babcia nie opowiadała nam o tobie? – spytała ponownie dziewczynka
Alicja
szturchnęła Marcelinę. Ciotka ciężko westchnęła.
- Dziewczynki
może skończmy już tą rozmowę. Muszę dzisiaj iść do Giżycka na kilka godzin
pozałatwiać trochę spraw. Nie macie niż przeciwko zostaniu w domu.
- Nie martw się o
nas ciociu, ja z Marceliną zostaniemy w domu.
- To świetnie –
odpowiedziała Matylda, zakładając swoje skórzane buty. - Jak byście zgłodniały
to w kuchni jest jeszcze reszta chleba i zupa grzybowa.
Po chwili drzwi
domu zatrzasnęły się.
Rozdział 4.
Nudzi mi się.
Nudzi mi się.
Dziewczynki zostały same. Nie wiedziały kiedy
ciotka wróci, nie miały też z nią żadnego połączenia telefonicznego. Przez
chwilę obie patrzyły na drzwi.
- Dlaczego ciotka
poszła? Chciałam, żeby została z nami – powiedziała smutnym głosem Marcelina.
- Ale ty biedna
jesteś… Nic nie rozumiesz.
- A co mam
rozumieć?
- Ciotka wyszła
bo była zażenowana twoim pytaniem.
- Jakim pytaniem.
- Tym dlaczego
babcia nigdy o niej nie opowiadała.
- Ja tylko byłam
ciekawa… Chciałam się tylko zapytać.
W tym momencie
Alicja straciła cierpliwość.
- Marcelina !
Wyobraź sobie, że ja też wiele rzeczy chciałam… Chciałam na przykład zostać w
domu i nie musieć spędzać z tobą kolejnych wakacji. A gdzie jestem… No siedzę
właśnie na jakimś pustkowiu i moim jedynym zajęciem jest oczywiście pilnowanie
ciebie. Dlatego w tym momencie wychodzę z tego domu i idę do Giżycka .
- A mogę iść z
tobą? Też chcę zadzwonić do rodziców.
- Nie idę tam żeby zadzwonić do rodziców tylko aby
połączyć się z internetem i kupić coś do
jedzenia.
- Ale przecież i
tak możemy iść razem.
- Nie nie możesz
iść ze mną! Po raz drugi powtarzam ci, że mam ciebie dość.
- Skąd nagle taka
zmiana przecież wcześniej mnie bardzo lubiłaś?
- Zrozum nigdy
cię nie lubiłam. Wracałam z tobą ze szkoły, bo moi rodzice mi kazali. Nigdy nie
kończyłam lekcji w tym samym czasie co ty. Zazwyczaj na ciebie czekałam lub
chodziłam na kółka zainteresowań. Jakoś z tobą
wytrzymywałam, ale dzisiaj miarka się przebrała. Dlatego teraz wychodzę.
- A czy ja mogę
też iść.
- Mówię po raz
któryś, że idę sama.
- Ale ja też chcę
gdzieś sama iść.
- Nie ma mowy.
Zostajesz w domu. Jeszcze tego brakuje żebyś się zgubiła.
Powiedziawszy to
Alicja zabrała swoją torebkę i wyszła zatrzaskując drzwi. Marcelina została
sama. Czuła się strasznie. Dopiero teraz dowiedziała się co kuzynka, którą
dotychczas uznawała za przyjaciółkę, naprawdę o niej sądzi. W dodatku nie
wiedziała kiedy, i czy w ogóle ona
wróci.
Alicja tymczasem
szybkim krokiem przemierzała pole. Na dworze było bardzo gorąco dlatego też po
kilku minutach marszu dziewczyna zmęczyła się. Jednak nie myślała teraz o
upale. Nie myślała też o tym co powiedziała Marcelinie. Była zła na rodziców,
którzy kazali jej tutaj przyjechać, na ciotkę za to, że ją zaprosiła, na
Marcelinę i ogólnie na wszystko. Do Giżycka dotarła po 30 minutach szybkiego
marszu. Pierwsze co zrobiła to poszła do małego baru trochę ochłonąć i napić
się wody. Następnie zadzwoniła do znajomych i zrobiła zakupy. Po 4 godzinach
nie wiedziała co ze sobą zrobić. Nie chciała wracać do ciotki i Marceliny, ale
też zdawała sobie sprawę, że gdy zatrzyma się na noc w Giżycku, kobieta zacznie
się o nią martwić. Najchętniej Alicja wróciłaby do domu. Do swoich przyjaciół,
do przytulnego pokoju i Sosnowca, który wydał jej się teraz najlepszym miastem
w Polsce. Po prawie 20 minutowych rozważaniach postanowiła wrócić do ciotki.
Szła o wiele wolniej niż przedtem.
Pewnie dlatego, że dziewczyna była bardzo zmęczona. Nagle zobaczyła że
przez pole szybkim krokiem jakaś przygarbiona staruszka. Zaraz zaraz… to
przecież była Matylda. Dziewczyna
pomyślała, iż kobieta biegnie ją szukać. Dlatego od razu zawołała.
- Ciociu gdzie
biegniesz !
Kobieta
zatrzymała i zdyszana podeszła do dziewczyny.
- Kochana gdzie
ty byłaś cały dzień ?
- Poszłam do
miasta. Musiałam się trochę odstresować.
- Aha… A co się
stało z Marceliną ?
- No… yyy..
Została sama w domu. Nie chcesz chyba powiedzieć, że uciekła.
- Nie na pewno
tego nie zrobiła. Nie miałaby jak.
- Dlaczego? Czy
coś się stało?
- Widzisz... ty
idąc się „odstresować”. Dołożyłaś więcej stresu mnie i nie tylko.
- Niech ciocia
mówi wprost. Czy coś się stało Marcelinie?
- Marcelina
najprawdopodobniej złamała nogę. Idę wezwać lekarza. Biegłabym gdybym mogła.
Alicję wmurowało.
Przez chwilę jeszcze nie dotarło do niej co się stało. Po kilku sekundach udało
jej się wydusić.
- Niech ciocia
wraca do domu ja wezwę lekarza.
- Nie nie. Ty idź
do Marceliny. Dopytywała się o ciebie. Chciała wiedzieć czy nic ci nie jest.
Dziewczyna
poczuła wielką gulę w gardle. Ostatnie co powiedziała to:
- Ok
I pobiegła do
kuzynki. Podczas biegu zaczęła sobie uświadamiać, że to przez nią zdarzył się
ten wypadek. Do oczu napłynęły jej łzy. I pomimo tego, że Alicja traktowała
ludzi z dystansem to w głębi duszy była bardzo wrażliwą osobą. Przed oczami
pojawiały się jej obrazy zakrwawionej Marceliny. Zaczęła wyobrażać sobie
najczarniejsze scenariusze wypadku. Do chaty dotarła po koło 7 minutach
szybkiego biegu. Stanęła przed drzwiami, otarła łzy. Wstydziła się pokazać
kuzynkę. Po tym jak ją potraktowała. Nie
wiedziała w jakim stanie zastanie dziewczynkę. Bardzo się bała otworzyć drzwi.
Po krótkiej walce z samym sobą Alicja weszła do domu i zaczęła nawoływać.
- Marcelina
Marcelina gdzie jesteś!
- Tu jestem.
Alicja szybko
znalazła dziewczynę. Była ona w ogródku i leżała pod drzewem. Nie wyglądało to
tak strasznie jak Ala się spodziewała.
- Co się stało ?
- spytała biegnąc do leżącej Marceliny
- Spadłam z
drzewa.
- Po co weszłaś
na drzewo.
- Chciałam
zobaczyć czy już nie idziesz.
Alicja poczuła
się strasznie. Dlatego też szybko zmieniła temat.
- Bardzo cie
boli?
- Trochę… Ale się
już przyzwyczaiłam. Leżę tutaj od pół godziny. Wiesz martwiłam się o ciebie.
- O mnie ? -
powiedziała dziewczyna ze zdziwieniem – Przecież to ty miałaś wypadek.
- Tak… wiem, ale
myślałam, że już nie wrócisz.
- Jak mogłaś tak
myśleć. Nigdy bym cię nie zostawiła.
- Teraz już wiem,
że byś mi tego nie zrobiła – powiedziała smutnym głosem
Nagle przyjechała
karetka z dwoma ratownikami. Matylda zaprowadziła ich do Marceliny. Oni
przełożyli ją na nosze i zabrali do karetki.
- Pani jedzie z
nami – powiedzieli do ciotki
- Ty zostaniesz w
domu i sobie wszystko przemyślisz – rzekła kobieta patrząc surowo na
przestraszoną Alicję.
Dziewczyna
odeszła do domu ze spuszczoną głową. Patrzyła jak karetka powoli znika z
horyzontu. Przypomniała jej się chwila kiedy to razem z kuzynką obserwowały
oddalający się samochód rodziców. Teraz
Ala miała trochę czasu by ochłonąć. Usiadła na starym fotelu i wyjęła z
torebki z zakupami picie i słodka bułkę. Dopiero teraz poczuła jak bardzo jest
głodna i zmęczona. Po zjedzeniu, wyczerpana i smutna dziewczyna zasnęła.
Obudził ją dźwięk otwieranych drzwi. Do domu weszła ciotka.
- Która godzina-
zapytała sennym głosem.
- 24:00
- Co z Marceliną.
Czy faktycznie ma złamaną nogę ?
- Nie, nie jest
tak źle. Kość jest tylko pęknięta. Najprawdopodobniej już jutro wyjdzie ze
szpitala… Ale pomimo tego chciałabym z tobą porozmawiać.
Alicja powoli
wyprostowała się na fotelu. Wiedziała, że za chwilę będzie musiała przyznać się
do swojego błędu. Zdawała sobie sprawę z tego, że postąpiła nieodpowiedzialnie
i miała z tego powodu wyrzuty sumienia. Jednak rzeczą, która sprawiała jej
największą trudność było przyznanie się do błędu przed kimś innym. Dlatego też
zacisnęła zęby i zaczęła słuchać ciotki.
- Mam nadzieję,
iż rozumiesz co zrobiłaś.
- Tak ciociu
wiem, że postąpiłam nieodpowiedzialnie.
- To dobrze… ale
muszę cię przeprosić.
Dziewczynę
wmurowało.
- Dlaczego ciociu
chcesz mnie przepraszać. Przecież to była w stu procentach moja wina. -
zapytała z niedowierzaniem.
- Wcale nie. To
był również mój błąd. Nie powinnam zostawiać was samych, nawet nie mówiąc
dokładnie, o której wrócę.
Alicja nic nie
opowiadała. W zasadzie nie wiedziała co powiedzieć w takiej sytuacji. Udało jej
się tylko wydusić.
- To może ja już pójdę na górę.
- To może ja już pójdę na górę.
- Zaczekaj.
Naprawdę chcę z tobą porozmawiać. Podczas pobytu w tym szpitalu dużo myślałam o
tym dlaczego tak zrobiłaś. Fakt może nie znam cię dobrze, ale z tego co przed
twoim przyjazdem opowiadali mi twoi rodzice, jesteś bardzo odpowiedzialna i
cierpliwa. Dlatego powiedz mi proszę dlaczego tak się zachowałaś.
- Ciociu… ja po
prostu nie wytrzymałam. Cały rok byłam zmuszana do przebywania z Marceliną.
Jakoś ją znosiłam. Pod koniec roku
miałam nadzieję, że faktycznie nigdzie nie pojedziemy i że będę mogła normalnie
spotykać się ze znajomymi z klasy i od niej odpocząć, ale gdy ciocia zadzwoniła
wszystko nieoczekiwanie się zmieniło.
Znowu miałam jechać na wakacje z Marceliną. Lecz w tym roku dodatkowo
moim obowiązkiem jest opieka nad nią. Rodzice po prostu biorą mnie za jej
opiekunkę. Dzisiaj Marcelina strasznie mnie zdenerwowała. Ona faktycznie myśli,
że jest moją najlepszą przyjaciółką i że wokół niej kręci się całe moje życie.
Pomimo tego wiem, że powinnam zostać z Marceliną.
- Owszem zrobiłaś źle, ale cie rozumiem. I również
uważam, że nie powinnaś tego wyjazdu poświęcać tylko Marcelinie. Dlatego też postaram
zająć się Marceliną.
- Dziękuję ciociu
- Nie musisz mi
dziękować. Od początku powinnam to robić
- podsumowała Matylda i udała się do swojego pokoju.
Alicja również
poszła do swojego pokoju. Jednak nadal miała wyrzuty sumienia z powodu wypadku.
Wiedziała, że Marcelina po powrocie do Spytkowa nie będzie mogła chodzić. Z
tego właśnie powodu dziewczyna postanowiła, że znajdzie jej jakieś zajęcia.
Alicja od razu chciała zacząć, ale po chwili uświadomiła sobie która jest
godzina a było już po pierwszej. Dlatego też jak najszybciej położyła się spać,
by jutro móc poszukać jakiś ciekawych zajęć. Zasnęła dość szybko. Obudziła ja o
7:00 ciotka.
- Aluniu… Chcę ci tylko powiedzieć, że idę do Marceliny.
- Aluniu… Chcę ci tylko powiedzieć, że idę do Marceliny.
- Dobrze –
powiedziała zaspana dziewczyna
- Śpij dalej jeśli
chcesz – powiedziała ciotka i poszła
Jednak Alicja nie
zamierzała spać. Od razu po wyjściu Matyldy z domu wstała, zrobiła sobie
śniadanie i wyszykowała się na nadchodzący dzień. Chciała również wymyślić
jakieś ciekawe zajęcia dla Marceli. Niestety doszła do wniosku, że ani w chatce
ani poza nią nie ma nic do robienia. Postanowiła więc dać sobie z tym spokój.
Około godziny 13:00 pod dom przyjechała karetka. Po chwili z pojazdu wyszła o
kuli Marcelina za nią wyłoniła się
ciotka. Dziewczyna wolnym krokiem poszła do chatki. Ratownicy medyczni jeszcze
przez kilka minut rozmawiali z Matyldą o zaleceniach dotyczących Marceli i jej
nogi. Potem odjechali. Alicja postanowiła zagadać do dziewczyny by trochę
poprawić jej humor.
- Hej jak było w
szpitalu?
- Nie byłoby tak
źle gdyby nie fakt, iż nie mogę przez kolejne 3 tygodnie dużo chodzić.
- Wiem jak to
jest. Ja kiedyś jak byłam mała złamałam nogę. Chodziłam o kulach przez 2
miesiące.
Nagle rozmowę
przerwała im ciotka.
- Marcysiu mam do
ciebie pytanie czy pościelić czy łóżko w twoim pokoju czy może wolisz spać i
leżeć tutaj?
- Chce być na
górze – odpowiedziała
Niestety nie
okazało się to dobrym pomysłem. Przez następne 5 minut Ala razem z ciotką
pomagały a raczej wnosiły Marcelinę na górę. Gdy wreszcie dziewczyna dotarła do
swojego pokoju była równie zmęczona jak
jej kuzynka i Matylda. Dlatego też Alicja od razu zaproponowała, że przyniesie
coś chłodnego do picia. I tak też zrobiła. Po chwili weszła do pokoju z zimna
lemoniadą.
- Proszę
przyniosłam ci coś do picia
Po wypiciu 2
szklanek lemoniady i krótkiej rozmowie między dziewczynkami zapadła niezręczna
cisza. W pewnej chwili Marcelina lekko szturchnęła kuzynkę i powiedziała coś
czego Alicja obawiała się najbardziej:
- Ala… nudzi mi
się. Tutaj nie ma co robić..
I znów zapanowała cisza.
I znów zapanowała cisza.