To, co chce wam opowiedzieć wydarzyło się w Malezji.
Pewnego dnia razem z przyjaciółką wyjechałam na dwu miesięczną wyprawę do Malezji. Radość, którą przeżyłam, była niesamowita i zjawiskowa pod względem przyrodniczym. Hmm… Malezja, z czym może się kojarzyć? Myślę, że z pięknymi widokami oraz bogactwem gospodarki rynkowej. W Malezji zwiedziłam jedną z najciekawszych wysp Archipelagu Wyspę Ciężarnej Dziewicy. Podczas wycieczki łódką na tę wyspę mogłam karmić orły. Przy tej okazji Noemi wpadła do wody. Bałam się, że ona utonie. Natychmiast rzuciłam koło ratunkowe, ponieważ czasu miałam nie wiele. W głowie czułam panikę, a za razem strach. Jednak wiedziałam o tym, że muszę być opanowana i pomóc jej. Postanowiłam uspokoić siebie i Noemi. Kiedy chwyciła się koła, wiedziałam, że pomogę przyjaciółce się wydostać z głębokiej głębiny. Po chwili zaczęłam wyciągać ją z wody.
Wszystko dobrze się skończyło.
Dopłynęłyśmy na wyspę.
Po traumie pożytej na łodzi możemy odpocząć. Razem z przewodnikiem zwiedziłyśmy jezioro na tej Ciężarnej Dziewicy. Noemi i ja pierwszy raz zobaczyłyśmy taką dziką naturę. Podobno postało ono w wyniku ruchów tektonicznych przed laty. Jest to cudowne, że bez ingerencji człowieka przyroda i krajobrazy same kształtują się. Nie prawdaż? Później pokazał nam dużą jaszczurkę. Miała ona ok. 95 centymetrów długości. Z wyglądu przypominał legwana.
Niestety kończył się dzień w Malezji. Wróciłyśmy do hotelu.
Z samego rana poszłyśmy się spotkać z rodziną malezyjską. Dlatego wcześniej poznałyśmy ich zwyczaje, żeby nie zgorszyć tej rodziny.
Malezja to kraj, w którym, jest wiara Islamska. Można nosić ubrania odkrywające trochę ciała, ale żeby nie przykuwać na siebie uwagę. Takim następnym zwyczajem w Malezji jest to, że trzeba zdejmować buty przed sklepem, budynkiem, świątynią. Można powiedzieć, że praktycznie wszędzie. Nie wolno jeść prawą ręką ze względu, na to, że używają tej dłoni do podcierania się w toalecie. Dla nas niektóre zasady mogą się wydawać dziwne, ale każde państwo ma inny zwyczaj. Nadszedł ten czas na spędzenia tego czasu z tą rodziną. Zdjęłyśmy buty i przywitałyśmy się. Robiłyśmy tak jak powinno się jeść i przestrzegać tych zasad. Najciekawsze jest to, że małżeństwa często są zaaranżowane przez rodziców. Żona wychowuje dzieci, a mąż pracuje. Czterolatki muszą uczestniczyć w przedszkolu. Uczą się one trzech języków: malezyjskiego, chińskiego i angielskiego. Powiedziano nam, że mają tolerancje religijną. Byłyśmy zaskoczone tym.
Spotkanie z tą rodziną, było bardzo dobrym pomysłem.
Rozdział 4 – Architektura.
Kolejny dzień w Malezji miną zjawiskowo.
Następną atrakcją turystyczną, którą zwiedziłyśmy wcześnie rano w tym przepięknym miejscu, była wieża Petronas Twin Towers. Kiedy byłyśmy na miejscu dowiedziałyśmy się, że zaprojektował wieże argentyński architekt César Pelli. Powstały one w 1998 roku. Ich wysokość wynosi 452 m. Są to jedne z najwyższych budowli świata. Najciekawsze jest to, że obie wierze są połączone mostem o długości 58 m, aby przejść z jednej budowli do drugiej wystarczy przejść przez ten most. Dla turystów jest to ciekawa atrakcja. Wpuszczane są grupy po ok 20 osób, co 10 min. Wjazd trwa 45 sekund, a na górze się spędza 15 min.
Postanowiłyśmy zwiedzić te miejsce. Noemi i ja poszłyśmy najpierw do centrum handlowego, ponieważ ona potrzebowała coś sobie kupić do picia. Ona poszła zamówić sobie colę, a ja czekałam na nią. Podszedł do mnie jakiś chłopak.
- Hi! I’m David. How are you? - chłopak przedstawił się i zapytał o zdrowie.
- Hi! I’m Natalia. I’m fine. – odrzekłam.
- What do you think about Malaysia? - zapytał z ciekawości.
- Malaysia’s a wonderful country. I can see that it is a modern country. – odpowiedziałam.
- It's true. - chłopak przyznał rację.
-Do you know maybe they ‘re nice places to visit? – zapytałam.
- Yes I know. The most interesting places are the Batu Caves, National Monument, and Aquaria KLCC. - David odrzekł.
- Thanks for the suggestions.Together with a friend I'll go. – odparłam.
- Do you know what I have to get going because I was waiting for a friend. It's nice talking to you. Bye!- David pożegnał się.
- I also. Bye!
Kiedy David odszedł Noemi przyszła. Opowiedziałam jej tę sytuację, a ona uśmiechnęła się do mnie. Pojechałyśmy na górę. Widoki z góry były zjawiskowe. Nigdy niemiałyśmy takiej adrenaliny jak teraz. Po tym zwiedzałyśmy te miejsca, które polecił David. Kolejnym punktem, do którego poszłyśmy był Batu Caves. Jaskinia Batu jest to zespół jaskiń hinduskich. Kiedy zobaczyłyśmy 272 stopni do pokonania, to złapałyśmy się za głowy. Ciężko się wchodziło na górę. Wchodziłyśmy przeszło 3 godziny.. Co jakiś czas za trzymałyśmy się na odpoczynek. Niestety Noemi przed końcem potknęła i poturlała się ze schodów. Natychmiast podbiegłam i jej pomogłam wstać. Razem z Noemi dotarłyśmy do tej Jaskini. Widok był zdumiewający. Po spędzonym czasie w tej jaskini poszłyśmy do National Monument. Zobaczyłyśmy ciekawy park z jednym z największych pomników na świecie. Przy tej upalnej pogodzie ochłodziłyśmy się spacerując wzdłuż zbiorników wodnych. Widok na miasto był nieziemski. Niedaleko znajduje się najpiękniejszy ogród z przeróżnymi rodzajami kwiatów i drzew. Ta architektura jest bardzo interesująca dla turystów. W naszych oczach dostrzegłyśmy porządek i czystość tego miejsca. Widoki tego miasta o zachodzie słońca był przeuroczy.
Powoli kończył się dzień. Wróciłyśmy zmęczone do hotelu.
Rozdział 5 - Aquaria KLCC
Dzisiaj przed południem poszłyśmy zwiedzić oceanarium.
Kiedy weszłyśmy do środka poczułyśmy się jakbyśmy pływały w oceanie, który jest pełny niebezpiecznych stworzeń morskich. Gdy weszłyśmy do podwodnego tunelu, to nad naszymi głowami pływały przeróżne okazy rekinów, płaszczek, mant i żółwi. Po plecach przeszły nam dreszcze. Znajdowały się tam też małe akwaria z małymi rybami i krewetkami. Wyposażenie tego miejsca jest bardzo dobre. Gdy poszyłyśmy dalej mogłyśmy dojść to pewnego akwarium i dotknąć niektóre gatunki ryb. To było ekscytujące i niesamowite przeżycie. Po tym była część amazonki. Najciekawsze było zobaczenie czerwonej pirani. Piranie, kiedy mają zły humor, to warczą, stukają i kraczą. Jedzą one nawet owoce, ale są mięsożerne. Jednak rzadko atakują ludzi, ponieważ są bojaźliwe wobec dużych osobników. Zdarza się, że jedzą siebie nawzajem, ale tylko wtedy, kiedy jeden z nich jest skaleczony, a tak to nie. Dbają one o czystość wód. Sporo było gatunków, które nie wiedziałyśmy, że w ogóle istnieją. To było zjawiskowe uczucie. Przejście takiego budynku zajęło nam godzinę.
Noemi była zadowolona, że poszłyśmy do tego oceanarium.
Patrycja Sidwa
„Your time's up...”
( Twój czas minął...)
Nazywam się Kira Right. Mieszkam od niedawna w Londynie. Mam 17 lat. Mieszkam z wredną, samolubną ciotką, gdyż moi rodzice zmarli z niewiadomych przyczyn. Media twierdzą, że popełnili samobójstwo, lecz dla mnie to nie jest prawdopodobne...
Dziś idę po raz pierwszy do nowej szkoły. Sama nie wiem co mam o tym myśleć: czy bać się, czy cieszyć?
Dobra, ale mniejsza z tym, zanim zejdę przywitać się z tą wariatką, sprawdzę co słychać na Fejsie :)
•
•
•
Parę minut później byłam już na wybranej przez siebie stronie...
-Eh... Same zdjęcia i zdjęcia. Nic ciekawego...
-Hej Kira!- wyskoczyło okienko z zaczepką Rasty -Co u ciebie?
-Hej Rasta! U mnie w porządku. A co u ciebie?- odpisałam szybko
-Po staremu :D Słyszałem, że zmieniasz szkołę, tak?
-Owszem. Będę chodzić tam gdzie ty! Cieszysz się?!
-Nawet nie wiesz jak! Może w końcu się spotkamy w realu...
-Tak... Fajnie by było!
-Hej, a co teraz porabiasz?
-Piszę z tobą, Rasta XD Ale muszę kończyć bo zostało mi 20min na dotarcie do szkoły.
-No to na razie! Miłej drogi życzę!- odpisał, po czym zniknął z czatu
-Dzięki :) - odpisałam, po czym wyłączyłam komputer i zeszłam na dół
Dolne piętro wyglądało jak średniowieczny pałac. Ściany były pokryte białą cegłą, a na nich wisiały prawdopodobnie zdjęcia rodziny ciotki. Eh... O wilku mowa! Siedzi teraz z flaszką wódki w ręku i czyta gazetę. Mam nadzieję, że uda mi się przejść niespostrzeżenie?!
Gdy już miałam chwycić za klamkę drzwi wejściowych, ciotka postanowiła odłożyć gazetę i zaczęła się na mnie wydzierać, że jestem nieodpowiedzialna i dlaczego ubrałam się w takie obleśne szmaty?!
Gdy tylko usłyszałam, co ona uważa o moim wyglądzie i umiejętnościach, wybiegłam wściekła z domu.
-Czasem mam ochotę się przez nią zabić!!- mruczałam wściekła pod nosem- Dobra, ale teraz nie mogę się przejmować tą alkoholiczką... Muszę się śpieszyć do szkoły!!!
I faktycznie! Musiałam się sprężać bo przez tą kłótnię z ciotką zostało mi tylko 5min na dotarcie do szkoły!!!!!
-Nie zdążę! Nie ma szans!!- krzyknęłam jak opętana i zaczęłam biec ile sił w nogach.
-”Szybciej Kira! Szybciej!”- powtarzałam sobie w myślach
Dzięki Bogu jestem wysportowana więc przebiegnięcie tego dystansu nie zajęło mi długo, jednak widać było, że lekcje się zaczęły. Czym prędzej wbiegłam do szatni, przebrałam się, a następnie pognałam zobaczyć, w której sali odbywają się teraz lekcje...
-Hm...Sala 19, okej...- szepnęłam sama do siebie i udałam się na poszukiwania sali lekcyjnej.
-Hm...16, 17, 18... O jest, 19!!
Stanęłam przy drzwiach z numerem 19 i nie zastanawiając się, cicho zapukałam, po czym weszłam do dużej klasy.
-O,jest nasza spóźnialska!- zawołał blondyn siedzący na wprost biurka nauczycielki.
-Dzień dobry! Przepraszam za spóźnienie!- powiedziałam lekceważąc słowa chłopaka
-Pierwszy dzień w szkole a już się spóźniasz...Usiądź w tylnej ławce.- mruknęła nauczycielka patrząc w dziennik.
Posłusznie wykonałam polecenie i usiadłam na wyznaczonym miejscu.
Przez resztę tej lekcji nauczycielka przepytywała poszczególnych uczniów. Gdy chciała mnie przepytać, zadzwonił dzwonek...
-”Uf... Całe szczęście”- pomyślałam wychodząc z klasy- Teraz trzeba się dowiedzieć jaka będzie lekcja?
W tej samej chwili ruszyłam na schody. Lecz los chciał, że jakiś dzieciak na mnie wpadł, a ja poleciałam w dół. Ale... Nie upadłam. Gdy otworzyłam oczy, okazało się, że wpadłam w ręce wysokiego bruneta.
-Nic ci nie jest?- zapytał chłopak
-Nie... Dzięki! Gdyby nie ty to bym chyba zęby zgubiła...- powiedziałam nieśmiało
-Nie ma sprawy! A można wiedzieć dokąd tak lecisz?!- zaśmiał się chłopak
-Chciałam sprawdzić jaką mam teraz lekcje bo nie znam jeszcze planu...
-Rozumiem... Mogę iść z tobą?
-Pewnie! We dwójkę raźniej!
-A jak masz na imię?...Sorry, że cię tak wypytuję...
-Nie ma sprawy...A na imię mi Kira!
-Hm... Ładne imię...Ja jestem Jack.
-Miło mi!...Teraz czas na moje pytanie...Do której klasy chodzisz?
-Trzecia D, a ty?
-Też!!! Dlaczego wcześniej na siebie nie wpadliśmy?!- krzyknęłam uradowana
-A tego to ja nie wiem...- odrzekł chłopak
I tak właśnie minęła nam przerwa...
-Eh... Matma...-Powiedział niezadowolony chłopak
-Lepiej chodź bo się spóźnimy...
•
•
•
Pod salą panował chaos. Wszędzie latały butelki i papiery, a na dodatek dwóch chłopaków się biło.
-Ej! Andrew! Victor! Co wy robicie?!- Krzyknął na nich Jack- O co znowu poszło?!- zapytał już spokojniejszym tonem
-No bo... No bo on mi zabrał zeszyt!- powiedział jeden z nich
-Andrew... Eh... Powiedz ile ty do diaska masz lat?!-mrukną zdenerwowany Jack
-No...17,a co?
-A myślałem że macie po siedem?!- wrzasnął mój nowy przyjaciel- Zachowujecie się jak dzieci!- dodał podchodząc pod drzwi klasowe
Minęło jeszcze parę minut zanim przyszedł matematyk. Gdy otworzył salę, wszyscy wbiegli jak stado słoni, a nauczyciel wszedł ostatni zamykając za sobą drzwi.
-Ile razy mam wam powtarzać, że nauczyciel wchodzi pierwszy!- oznajmił niezadowolony podchodząc do biurka.-Dziś zajmiemy się przygotowaniem do sprawdzianu...-oznajmił
-Co?! Jaki sprawdzian?!- wrzasnęła klasa
-Ręce mi z wami opadają!- załamał się matematyk- Dobrze zajmijcie miejsca i napiszcie temat dzisiejszej lekcji...
Ta i reszta lekcji minęła spokojnie... Spokojnie na swój sposób, czyli pomijając wszystkie bójki i kłótnie z nauczycielami.
Nadszedł moment na który czekają wszyscy uczniowie, czyli koniec wszystkich zajęć... Lecz dla mnie oznaczało to powrót do piekła, czyli do ciotki...
-Nie! Mam już tego dość! Nie zniosę dłużej mieszkania z tą alkoholiczka pod jednym dachem!!!!- wrzasnęłam na całe gardło, a ludzie popatrzyli się na mnie jak na wariatkę. Cóż... Nie było to miłe uczucie.
Gdy miałam opuścić budynek szkoły, ktoś złapał mnie za ramię.
-Hej Kira! Zaczekaj!-powiedział jakiś chłopak
-Hę?!... Rasta, jak miło cię widzieć!!
-Cześć! Mogę wrócić z tobą?!
-Jasne, a przy okazji opowiem ci mój plan...
-... Kira co ty kombinujesz?!
-Zacznę od początku...
-Okej?!
-Więc tak... Dzisiaj ciotka znowu na mnie naskoczyła...
-Znowu?!
-Tak... Ale daj mi dokończyć... No i ja dzisiaj stwierdziłam, że nie dam rady wysiedzieć z ną kolejnego dnia i postanowiłam dzisiaj w nocy uciec...
-Kira, czy ciebie Bóg opuścił?!
-A co byś zrobił na moim miejscu?
-No w sumie masz rację...No ale z drugiej strony to co, uciekniesz i zostawisz swoich przyjaciół, szkołę...
-O to ty się nie martw, coś na to poradzę...
-Eh... Dobra jak chcesz... Ja już idę w swoją stronę.. Widzimy się... Właśnie kiedy my się teraz będziemy widzieć...-powiedział ze smutkiem chłopak
-Zobaczysz kiedyś się jeszcze spotkamy... A jak na razie: Żegnaj przyjacielu...- pożegnałam Raste i ruszyłam w swoją stronę.
Gdy byłam już w domu zaczęłam szykować najpotrzebniejsze rzeczy do ucieczki.
•
•
•
-Dobra wszystko spakowane teraz tylko poczekam na odpowiedni moment i wdrąże swój plan w życie...
•
•
•
Godzinę później zaczęłam się powoli zbierać do wędrówki...
-24:00...Idealnie! Czas stąd wiać.....- powiedziałam sama do siebie wychodząc z pokoju
Teraz tylko pozostało przemknąć się jakoś tak przez korytarz, żeby ciotka mnie nie złapała... To niestety nie będzie łatwe.
W mgnieniu oka znalazłam się na dole. Przyznam szczerze o tej porze dnia jest tu trochę strasznie. Ale myślmy pozytywnie! Zaraz będę wolna!!
Chwilę później stałam już przy głównych drzwiach. Chciałam już opuścić ten wariacki dom lecz jednak coś mnie zatrzymało... A konkretniej słowa Rasty. Tu miał rację... Co będzie ze szkołą, przyjaciółmi i rodziną? No dobra... Ciotka nie jest dla mnie rodziną... Ale brak mi rodziców...Może podczas swojej wędrówki ich napotkam i znowu będzie jak dawniej! Eh...te marzenia... Gdyby tylko mogły się spełniać...
Po tych przemyśleniach postanowiłam jednak wyjść. Dzisiejsza noc była bardzo ciepła jak na zimową porę. W domach na około panowała cisza i ciemność, a drogę oświetlał tylko pełen księżyc.
- „Nie sądziłam, że księżyc może być taki cudowny...”- zachwycałam się widokiem w myślach idąc przed siebie.
Moim planem było udać się do najbliższego lasu zwanego „Śmiertelnym lasem”. Czemu ten las tak się zwie? I co dalej ze mną będzie? Tego nie wiem. Zobaczymy jak historia rozwinie się dalej...
Przez jakiś czas jeszcze tak rozmyślałam, do czasu aż nie weszłam do tego całego lasu. Przyznam szczerze dobrze dobrano nazwę do tego miejsca. Od momentu wejścia cały czas mam wrażenie, że jestem obserwowana lecz gdy się oglądam za siebie – tam nikogo nie ma, a do tego strasznie tu ciemno. Potworne uczucie...
By uświadomić sobie, że nikt mnie nie śledzi postanowiłam wyjść na polanę znajdującą się przede mną. Jednak to był mój błąd...
Gdy światło księżyca dotarło na polanę, ujrzałam za sobą dwie niemiło wyglądające, zakapturzone postacie idące w moją stronę. Sparaliżowana strachem nie wiedziałam co robić: wiać, czy zostać i spróbować z nimi jakoś się dogadać. W ostatniej chwili postanowiłam podjąć próbę ucieczki. Zaczęłam biec ile sił w nogach lecz o dziwo postacie były równie szybkie jak ja bo szybko mnie doganiały. Starałam się biec szybciej lecz im bardziej chciałam przyśpieszyć tym bardziej zwalniałam.
- Szybciej! Ucieka nam! - usłyszałam za sobą
- Spokojnie zaraz ją dogonimy, a potem zobaczymy co szef z nią zrobi!- uspokajał go drugi.
- „Jezu ja nie chce umierać!”- tylko ta myśl chodziła mi teraz po głowie. W tej samej chwili usłyszałam dziwnie znajomy głos:
- Kira! Szybko, biegnij w stronę tego starego domu!
- Jakiego starego domu? Tu nie ma żadnego domu, w końcu to jest las!!! - wrzeszczałam w biegu, sapiąc.- A poza tym, kim ty jesteś, że mi rozkazujesz?
- Nie ważne kim jestem. Ważne jest to żeby tamta dwójka cię nie dopadła!A teraz podążaj za moim głosem a będziesz bezpieczna.
- Niech ci będzie - mruknęłam pod nosem i zaczęłam biec w stronę głosu.
Niestety, gdy chciałam skręcić jeden ze ścigających rzucił się na mnie przez co runęłam na ziemię.
-Mamy cię!- rzekł jeden podnosząc mnie do góry za kark -Teraz nam już nie zwiejesz mała!- dodał śmiejąc się w głos.
- Tylko nie mała! - warknęłam w odpowiedzi
- Zamknij się! - wrzasnął drugi po czym przejechał mi czymś ostrym po twarzy. Momentalnie poczułam jakąś ciepłą ciecz spływającą po policzku. To była krew. Miałam wrażenie, że serce na moment się mi zatrzymało, choć umysł doskonale wiedział, że tak nie jest. Jeszcze bardziej przeraził mnie fakt iż nie słyszałam już tego głosu, który rzekomo kazał mi biec w stronę jakiegoś... Jak to było?... Ah, no tak! „ Starego domu”! Może to był tylko wymysł mojej wyobraźni? Sama już nie wiem...
- Co tak nagle nasza ślicznotka przestała pyskować? Odjęło ci mowę?!
- Argon, a może warto by było przedstawić się panience przed wysłaniem do fabryki? - rzekł szyderczo jeden z panów.
-Nie bądź głupcem, Rico! Poza tym nie ma co się z nią zapoznawać, chyba, że masz ochotę skończyć w tęczowym wywarze?!- warknął Argon
- Przepraszam bardzo, ale do jasnej ciasnej o jakiej fabryce wy mówicie?! I o co chodzi z tym całym wywarem?!!- spytałam przerażona.
- Radzę ci się nie interesować, chyba że znowu chcesz dostać w twarz!- odrzekł Argon.
- Dobra, chodźmy już bo zaraz i my trafimy do fabryki.
- Ludzie nie mogą trafić do fabryki, Rico.
Po tych słowach Argon zawiązał mi na nadgarstkach linę i obaj ruszyli na przód ciągnąc mnie za sobą.
- Hej, panie Rico.- szepnęłam do mężczyzny niepewnie- O co chodzi z tym „ludzie nie mogą trafić do fabryki”? Przecież ja też jestem człowiekiem.
- Otóż nie jesteś człowiekiem, ale wszystkiego dowiesz się na miejscu.- odszepnął- A i mów mi po prostu Rico.
Odpowiedziałam tylko skinieniem głowy. Resztę drogi wolałam przemilczeć, już zaobserwowałam do czego jest zdolny ten agresywny koleś.
Olgierda Kępińskiego
,,Podróż w Nieznane"
Prolog
Nazywam się Sam Wayatt. Podczas mojej podróży w kosmosie do układu słonecznego K-1020
Zobaczyłem, że ktoś mnie atakuje.
To byli piraci, chcieli mnie za wszelka cenę zestrzelić. Ponieważ mój statek nie był zdolny do walki, więc moim jedynym wyjściem było ostatnie ogniwo warpowe jakie mi pozostało.
Zdecydowałem, że teleportuję się do jakiegokolwiek systemu słonecznego.
I stało się, ale mój statek odniósł krytyczne uszkodzenia podczas ataku piratów. Musiałem awaryjnie lądować.
Niestety straciłem przytomność po wylądowaniu- oto moja historia:
Rozdział 1
Oh! Gdzie ja jestem?- Powiedziałem głośno.
Mój mini komputer wyświetlił automatycznie że jestem na planecie X-620.
Statek był uszkodzony, nie mogłem odlecieć, dlatego udałem się po materiały żeby go naprawić. Po drodze napotkałem różne śmiesznie wyglądające stworzenia. Jedno z nich wyglądało jak mały królik z drobnymi różkami na głowie. Roślinność też była przepiękna, drzewa wyglądały jakby były z czasów prehistorycznych. Znajdowała się tam również woda, więc można powiedzieć że planeta była zdatna do zamieszkania. Nagle spojrzałem w górę i zobaczyłem trzy statki przelatujące nade mną. Machałem do nich, ale chyba mnie nie zobaczyli, ujrzałem też na niebie inną planetę.
Mógłbym przysiąc, że była na wyciągnięcie ręki. Wreszcie znalazłem żelazo, pluton oraz iridium, więc zabrałem się do pracy.Chwyciłem moje multinarzędzie i po paru minutach skończyłem wydobywać minerały.
Wtem przyleciały do mnie jakieś drony i zaczęły do mnie strzelać. Szybko przełączyłem mój laser do wydobywania na broń laserową. Jakoś uporałem się z tymi dronami ale nie wiedziałem czego chcieli i kto ich przysłał. Gdy dotarłem do statku była już noc, więc ułożyłem się do snu ponieważ byłem bardzo zmęczony.
Rozdział 2
Rano zabrałem się do naprawiania statku i uzupełnienia baku paliwa. Byłem głodny dlatego jak skończyłem naprawę ruszyłem na polowanie. Natknąłem się na drapieżne zwierzę które wyglądało jak krab zmieszany z modliszką. Zaatakowało mnie wiec je zabiłem. Po zjedzeniu posiłku wystartowałem w kosmos, ale ciągle irytowało mnie spotkanie z dronami. Potrzebowałem więcej odpowiedzi.
Rozdział 3
Po wyjściu z atmosfery poleciałem do stacji kosmicznej żeby kupić materiały potrzebne do wykonania ogniwa warpowego.
Podszedłem do terminalu zakupowego ale nie miałem wystarczającej sumy pieniędzy. Postanowiłem, że polecę na drugą planetę B-412 i poszukam wartościowych minerałów. Po 15 minutach wylądowałem na miejscu.
Planeta na której się znalazłem posiadała wysoki poziom radiacji. Szybko znalazłem złoto i węgiel. Potrzebowałem węgla do zasilania mojego egzokombinezonu. W czasie powrotu do statku znowu spotkałem drony ale tym razem do nie strzelały wiec można powiedzieć, że po prostu pilnowały żeby nic nie zniknęło z planety.
Kiedy wróciłem na stację sprzedałem złoto i kupiłem potrzebne materiały.
Rozdział 4
Chciałem już wsiadać do statku, gdy zobaczyłem o wiele lepszy pojazd kosmiczny, który posiadał laserowe działa i akurat było mnie na niego stać, więc go kupiłem od obcego, który
jak mi komputer podpowiadał był z gatunku V’keynów. Kiedy wyleciałem ze stacji znowu natknąłem się piratów widocznie namierzyli sygnał mojego statku, ale tym razem była moja kolej. Piraci nie mięli szans z moją, nową maszyną. Teleportowałem się do kolejnego systemu w poszukiwaniu odpowiedzi. Od razu poleciałem do stacji kosmicznej żeby zapytać, czy coś wiedzą na temat dronów. Człowiek przy terminalu powiedział mi o Atlasie i czym faktycznie jest. Z jego opisu wynikało że Atlas to wielka czerwona kula która jest stworzeniem rozumnym i to ona wysyła wszystkie drony. Poleciałem na planetę która była akurat blisko żeby uzupełnić bak paliwa w statku. Po wylądowaniu na powierzchni planety wyruszyłem w poszukiwaniu paliwa. Przy okazji znalazłem trochę złota i aluminium w postaci wielkich kryształów. W końcu dotarłem do złoża plutonu. Miałem wszystko czego potrzebowałem by wrócić do domu. Na stacji kosmicznej sprzedałem złoto i aluminium, i kupiłem materiały na dwa ogniwa warpowe.
Epilog
Mój czas przygody w kosmosie powoli mijał. Opuściłem stację i wróciłem do naszego układu słonecznego by powiedzieć wszystkim o moich niesamowitych odkryciach oraz przygodach i jak bardzo mało wiemy jeszcze o kosmosie i jego tajemnicach, ale Ziemia wyglądała inaczej.
Jej wygląd był zbliżony do czasów prehistorycznych, niewiadomo, z jakiego powodu. No cóż pora chyba na kolejną „podróż w nieznane”, czyż nie mam racji?