poniedziałek, 9 listopada 2015

MODA I URODA

Najnowsze trendy w modzie jesień/zima 2015/16r.

      W tym sezonie projektanci preferują wzór kratę wszelkiego rodzaju, małe, duże wzory, szkocką kratę i wiele innych. Jeśli chodzi o kolory część projektantów stawia na duży kontrast czerni i bieli. Inni wracają do lat 80-tych XX wieku, kiedy to dominowały kolory neonowe, cekiny, tkaniny błyszczące złotem i srebrem. W tym roku w modzie biurowej modne są przykrótkie czarne spodnie z połączeniem pantofelków na płaskim obcasie i białe eleganckie koszulowe bluzki. Ze względu na sezon zimowy zamiast naszyjników nosi się wszelkiego rodzaju apaszki, chusty, szale w kolorowe desenie. W tym sezonie odzież wierzchnia powinna mieć futerkowe akcenty i wykończenia. Będąc przy odzieży wierzchniej trzeba zaznaczyć, że jest trendy nosić wełniane peleryny i poncza. Tej zimy buty są najważniejszą częścią garderoby. Powinny przyciągać oko, mają to sprawić masywne słupki w stylu retro. Nie zapomnijmy o tym, że kozaki nie wyszły z mody i ozdoby na nich będą wyglądały stylowo w tę zimę.         
           W tym sezonie różnorodność trendów w modzie pozwoli każdemu znaleźć to, co przyciągnie jego uwagę i zagości w jego szafie.

                                                                    Weronika Rogowska


 

Porady jesienne

Jesienią trzeba o siebie zadbać. W tym artykule poradzę, jak to zrobić.
     Bardzo ważne, abyście odpowiednio odżywiali się, dlatego pamiętajcie o witaminach. Trzeba jednak pamiętać, że ich poziom w czasie przechowywania żywności bardzo szybko się obniża. Jedynym wyjątkiem jest kiszona kapusta i kiszone ogórki, w tych produktach ilość witaminy C wzrasta z czasem. Witamina C nie zapobiega co prawda powstawaniu infekcji, ale może zdecydowanie skrócić okres jej trwania i złagodzić objawy. Możemy ją znaleźć w: owocach cytrusowych, dzikiej róży, żurawinie, aronii, kiwi, brokułach, natce pietruszki, rzepie, szczypiorku, i wszystkich warzywach o zielonych liściach. 
Witamina A i jej prowitamina, czyli beta-karoten, chroni przed wnikaniem zarazków, utrzymując w dobrym stanie błony śluzowej dróg oddechowych. Żeby zapewnić organizmowi odpowiednie ilości tej witaminy powinniśmy spożywać marchew i warzywa o intensywnej barwie np. dynię, paprykę, szpinak, szczaw i szczypiorek oraz nabiał. Oczywiście poza tym, co jemy bardzo ważny jest także tryb życia jaki prowadzimy. Powinniśmy określoną liczbę godzin w ciągu dnia przeznaczyć na sen, odpoczynek i aktywność fizyczną. Nawet, jeśli pogoda nie zachęca, zdecydowanie warto wybrać się codziennie na krótki spacer. Badania pokazują, że osoby, które codziennie spędzają przynajmniej trochę czasu na świeżym powietrzu, zdecydowanie rzadziej się przeziębiają. Tak nie wiele zaangażowania i czasu wymaga od nas zadbanie o własny organizm. Wszystkie powyższe rady są stosunkowo łatwe do wprowadzenia w życie. Trzeba pamiętać, że zdrowie jest najważniejsze. 

Jeśli chcemy zapobiec powstawaniu wszelkich infekcji, które mogą prowadzić do wielu powikłań, naprawdę powinniśmy dbać o siebie. 
                                                                               Redakcja


                  
                     Lśniące włosy - domowy sposób 
                             
1. Wiele osób kupuje preparaty na połysk włosów, ale po co kupywać drogie produkty, jak można samemu w domu zrobić własną odżywkę. Wystarczy tylko mieć żelatynę, odżywkę oraz wodę. Sposób użycia: 

Do miseczki dodajemy 2 duże łyżki gorącej wody. W tej wodzie rozpuszczamy 1 dużą łyżkę żelatyny i czekamy jak ostygnie. Następnie dodajemy 1/2 łyżki odżywki. Wszystko ze sobą mieszamy. Po uzyskaniu mieszanki od razu nakładamy na włosy. Czekamy 45 min potem spłukujemy je letnią wodą. Jeżeli macie długie włosy, to zwiększamy ilość odżywki i żelatyny.


2. Do oleju np. z oliwek dodajemy 1 żółtko. Składniki mieszamy i nakładamy na włosy. Po 15 minutach spłukujemy odżywkę i suszymy włosy. Po tym zabiegu włosy są nawilżone i puszyste.

3. Maseczka regenerująca : 2 żółtka, 2 łyżki oliwy z oliwek, 1/2 sok z cytryny, przezroczystą folię spożywczą oraz ręcznik. Jeśli masz długie włosy użyj podwójnej ilości składników po za cytryną. Wymieszaj wszystkie składniki i nałóż je na suche rozczesane włosy. Następnie przykryj folią spożywczą na około 30 minut albo jeżeli masz czas to do 2 godzin. Potem spłucz włosy ciepłą wodą i umyj zwykłym szamponem.

Natalia Wróblewska

Makijaż - triki dziewczyn  
Każda kobieta czy nastolatka chce być piękna oto kilka pomysłów na to jak poradzić sobie w każdej sytuacji. -każda z nas lubi kitkę inaczej kucyka, jeżeli chcecie go jeszcze odrobinę podnieść wbijacie sobie w tylną część kitki dwie wsuwki od góry. - Większość z nas ma problem z perfekcyjnym pomalowaniem paznokci i nie pozalewaniem wszystkiego do dokoła, istnieje na to szybki i łatwy sposób wystarczy przed malowaniem posmarować skórki pomadką ochronną lub wazeliną dzięki temu łatwo usuniecie lakier brzegów paznokcia. -Jeżeli nie wiecie w jakiej odległości od nosa nałożyć róż ?Wystarczy przyłożyć do nosa dwa palce wskazujący i środkowy wtedy macie odpowiednie odstępy z obu stron. -Jeżeli nie chcecie czekać wieczność na wyschnięcie lakieru na paznokciach włóżcie palce do zimnej wody z lodem trzymacie ok. dwóch minut.
Natalia Urbańska  
Idzie wiosna !


Tonik różany
Królewski kwiat, kochany za wyjątkowe piękno aromat, pomoże usunąć nadmiar zanieczyszczeń i sebum z twarzy. W różanej maseczce znajduje się łyżka suszonych płatków kwiatu, filiżanka (150 ml) octu z białego wina oraz pół filiżanki wody różanej. By ją wykonać, musisz włożyć płatki oraz ocet do słoika i uzbroić się w cierpliwość – mikstura musi się przegryzać przez dwa tygodnie. Po upływie tego czasu przecedź i wymieszaj płyn z wodą różaną.


        Sezamowe masło do ciała
Skóra po zimie często bywa przesuszona i twarda, dlatego wiosenne kosmetyki muszą przywrócić ją do życia. Domowej roboty masło na bazie wosku i naturalnych olejków nada jej miękkość i elastyczność. Przygotuj 1/4 filiżanki stężonego masła kakaowego, dwie łyżki oleju sezamowego, jedną łyżkę oleju awokado i jedną łyżkę startego wosku pszczelego. Włóż wszystkie składniki do szklanego pojemnika nadającego się do użycia w mikrofalówce, a następnie włóż go do urządzenia i podgrzewaj do chwili, gdy masło i wosk się stopią. Potem przelej miksturę do czystego słoika. Gotowe masło możesz stosować na całe ciało.

       Kwiatowa „parówka”
Kąpiel parowa otwiera pory, oczyszcza skórę i przygotowuje ją na przyjęcie składników odżywczych pochodzących z kremów. Parówka na bazie płatków kwiatów to połączenie pielęgnacji i przyjemnych wrażeń estetycznych. Do jej przygotowania potrzebujesz dwóch filiżanek wody źródlanej i połowy filiżanki świeżych płatków dowolnych kwiatów. Po zagotowaniu zdejmij wodę z płyty, wrzuć do niej płatki i delikatnie wymieszaj. Pozostaw miksturę na 5 minut, a po upływie tego czasu nachyl twarz nad garnkiem, pozostawiając ją w odległości około 30 centymetrów od powierzchni wody. Następnie nakryj głowę ręcznikiem, by otrzymać parę w pobliżu twarzy. Zostań w tej pozycji przez 5 minut, a potem obmyj twarz letnią wodą i delikatnie wytrzyj.






poniedziałek, 2 listopada 2015

CIEKAWE WYWIADY

WYWIAD Z MARYSIĄ BUGAJAK -  
BYŁĄ UCZENNICĄ  NASZEGO GIMNAZJUM

R - Witaj Marysiu!
R - Jeszcze kilka miesięcy temu byłaś uczennicą naszej szkoły. Jak ją wspominasz ?
M - Chodzenie do tej szkoły wspominam bardzo dobrze. Poznałam tu wielu miłych ludzi, zawiązałam również przyjaźnie , które trwają do dzisiaj.

R - Do jakiej szkoły obecnie uczęszczasz ?
M - Uczęszczam do niemieckiej szkoły Erich Kastner Gymnasium w Loatzen.

R - Czy dostrzegasz różnice między Polską a krajem, w którym obecnie mieszkasz?
M - Tak oczywiście , różnice widać od razu. Jest dużo więcej zieleni jest czyściej na ulicach, nie widać bezdomnych, psów czy kotów, każde zwierzę ma swojego właściciela. Ludzie tam nie przywiązują takiej uwagi do ubioru jak w Polsce.

R - Czy z łatwością uczysz się języka niemieckiego ?
M
- Języka niemieckiego uczę się łatwo, jest to związane z tym , że słyszę ten język cały czas w szkole oraz na ulicy. Jestem również zmuszona do mówienia po niemiecku, dzięki czemu używam słów, których się uczę i nie zapominam ich.

R - Jakie są Twoje niemieckie koleżanki ?
M
- Moje koleżanki w Niemczech przyjęły mnie ciepło, ale są osoby, które nie odzywają się do mnie, ponieważ nie umiem idealnie mówić po niemiecku.

R - Czy tęsknisz za przyjaciółmi z Polski, bądź naszej szkoły ?                             
M - Oczywiście, że tak nawet bardzo. Na szczęście wciąż się z nimi kontaktuję. Teraz wiem,  kogo tak naprawdę mogę nazwać prawdziwym przyjacielem.

R - Czy swoją przyszłość wiążesz z miejscem, w którym obecnie mieszkasz (Hanower) ?
M-
Taki mam zamiar. Chcę studiować w Hanowerze albo w Berlinie. Jednakże jeśli nie uda mi się dostać do Hanoweru bądź Berlina, sądzę, że postaram się, by dostać się na studia w Polsce.

R - Życzymy Ci wszystkiego najlepszego w nowej szkole, samych sukcesów i nie zapomnij o nas!
M - Dziękuję i ja także życzę Wam wszystkiego dobrego!
                                                                                                                                         REDAKCJA





WYWIAD Z PANEM KAŁUŻKĄ 

K-Witaj tato, czy mógłbym z Tobą przeprowadzić wywiad?
T- Tak, oczywiście, słucham?
K- Dlaczego wybrałeś taki zawód - operator dźwięku ?
T- Wybrałem ten zawód, ponieważ od zawsze interesowałem się nagrywaniem muzyki i akustyką oraz ciekawostkami technicznymi związanymi z dźwiękiem.
K- Ile lat już pracujesz w tym zawodzie?
T- Pracuję już ponad 20 lat !
K- Czy jest to ciekawa i trudna praca?
T- Tak, ta praca jest zarówno ciekawa, jak i trudna, ponieważ codziennie napotyka się nowe zadania do wykonania.
K- Czym się dokładnie zajmujesz w swojej pracy?
T- Nagrywam dialogi, muzykę i efekty dźwiękowe na planie filmowym.
K- Czy mógłbyś opowiedzieć mi o jakichś ciekawostkach związanych z Twoją pracą?
T- Mogę, często w filmach sensacyjnych widzimy jak np. gangster grający w filmie zostaje trafiony kulą z pistoletu, upada i z ust wypływa mu krew. Naprawdę aktor grający gangstera trzyma w ustach plastikową kapsułkę wypełnioną sztuczną krwią i w odpowiednim momencie rozgryza ją.
K- Czy lubisz swoją pracę?                                                                                                                     T- Bardzo lubię swoją pracę, ponieważ za każdym razem dzieje się coś innego, ale związana ona jest z koniecznością przebywania przez długi czas poza domem. 
K-Dziękuje Ci za poświęcony mi czas.                                                                                                   T- Nie ma za co. Mam nadzieję, że Twoi koledzy dowiedzą się, jaka jest to ciekawa praca. 
                                                                                                                                           Jakub Kałużka 



             
                                                      
        
WYWIAD Z PIOTREM FLORCZAKIEM NAUCZYCIELEM WSPIERAJĄCYM W KL IB.

R - Jak Panu podoba się w naszej szkole ?
P - Ta szkoła jest super. Grono pedagogiczne jest niesamowite. Uczniowie.

R - Jak Pan ocenia uczniów naszej szkoły?
P - Uczniowie naszej szkoły są wyjątkowi, niektórzy sprawiają kłopoty., ale nie mam żadnej szkoły, w której pewna grupka uczniów będzie słuchała poleceń nauczyciela.

R- Kiedy był Pan uczniem szkoły, jakie były Pana ulubione przedmioty?
P - Moim ulubionym przedmiotem był w-f, ale też lubiłem geografię i biologię.

R - Dlaczego chciał Pan zostać nauczycielem?
P - Nigdy nie planowałem być nauczycielem, tak życie pokierowało.

R - Jakie są Pana zainteresowania? Jak Pan spędza czas wolny?
p -  Interesuję się sportem, a czas wolny spędzam aktywnie.

R - Jaką ma Pan ulubione potrawy?
P - Najbardziej lubię spaghetti i naleśniki. 

R -  Jakiej Pan słucha muzyki ?
P - Lubię wszystkie rodzaje muzyki, ale nie lubię discko polo. Wychowałem się na 

Michaelu Jacksonie.


R- Jakie ma Pan marzenie?

P - Bardzo trudne pytanie, ale marzę , żeby żyć wiecznie i szczęśliwe.

R - Bardzo dziękujemy, że pan się podzielił swoimi postrzeżeniami. 
P - Również dziękuję za ten wywiad. 

                                                                                                        Redakcja 



Wywiad z nauczycielką szkoły muzycznej Panią Bogumiłą Ożgą.


- Dzień dobry Pani Bogumiło. Czy zgadza się Pani na przeprowadzenie wywiadu dotyczącego Pani zawodu?
- Dzień dobry Weroniko. Tak, chętnie odpowiem na kilka pytań.

- Jak zaczęła się Pani przygoda z muzyką?
- Moja przygoda z muzyką zaczęła się w wieku 7 lat, kiedy to rodzice kupili fortepian z mnóstwem nut od pewnej hrabiny (nazwiska w tej chwili nie pamiętam) i zapisali mnie na prywatne lekcje fortepianu. Po czterech latach nauki nauczycielka stwierdziła, że chętnie gram i mam zdolności, więc należałoby zapisać mnie do szkoły muzycznej. Z ogromną przyjemnością ćwiczyłam granie na fortepianie, ponieważ nagrodą za dobre wyniki była możliwość akompaniowania instrumentalistom oraz granie w zespole kameralnym.

- Jakie szkoły trzeba ukończyć, żeby zdobyć zawód muzyka?
- W obecnych czasach aby móc pracować  w szkole podstawowej, średniej, wyższej czy orkiestrze jako instrumentalista konieczne jest ukończenie Akademii Muzycznej.

- Jaki jest Pani ulubiony instrument?
- Ponieważ w Krakowie kończyłam II stopień szkoły muzycznej, a Kraków jest największym ośrodkiem kulturalnym, muzycznym i teatralnym, przez cały okres nauki uwielbiałam chodzić na koncerty do filharmonii, recitale, do klubów jazzowych, dlatego kocham wszystkie instrumenty. Każdy instrument ma swój urok i barwę.

- Jaki rodzaj muzyki lubi Pani najbardziej?
- Najbardziej lubię muzykę klasyczną barokową również jazzową i rozrywkową.

- Czy każdy może uczyć się w szkole muzycznej?
- Dzieci, które zdają egzamin wstępny do szkoły muzycznej są sprawdzane pod względem: słuchu muzycznego, pamięci muzycznej i poczucia rytmu. Te które spełniają powyższe warunki są przyjmowane do szkoły.

- Dlaczego niektórzy uczniowie rezygnują ze szkoły muzycznej?
- W szkole muzycznej, jak w każdej szkole artystycznej trzeba dużo czasu poświęcić na ćwiczenia w związku z tym trzeba polubić granie na instrumencie. Jeśli ktoś nie ćwiczy, nie ma efektów nie interesuje go granie na instrumencie to rezygnuje.

- Czy trudno było pogodzić Pani szkołę muzyczną ze szkołą ogólną?
- W szkole podstawowej było trudno, ze względu na brak czasu. Natomiast w liceum muzycznym nauka dwóch szkół odbywała się w jednym budynku. Przedmioty ogólnokształcące i muzyczne przeplatały się i mieliśmy więcej czasu na ćwiczenia po południu.

- Co jest najfajniejsze w byciu nauczycielem w szkole muzycznej?
- Największą satysfakcją dla nauczyciela jest tak przekazać wiedzę, którą uczeń musi opanować, żeby zapamiętał i umiał wykorzystać w dalszej nauce. Efekty są widoczne na sprawdzianach, egzaminach, popisach i koncertach.

- Dziękuję, że poświęciła mi Pani czas i życzę samych pilnych uczniów. Do widzenia.
- Do widzenia.

                                                                                                                               Weronika Rogowska

         
            
               Wywiad z absolwentką naszego gimnazjum- Martą 


R - Witaj Marto. Już sześć lat minęło od zakończenia nauki naszym gimnazjum. Jak ją wspominasz?

M- Bardzo pozytywnie. Tutaj spędziłam trzy  wspaniałe lata. Poznałam wielu przyjaciół, z którymi do dziś utrzymuję kontakt. Miło wspominam i jeśli mam czas, to chętnie odwiedzam swoich najlepszych nauczycieli.

R - Czym obecnie zajmujesz się? 

M- Jestem studentką trzeciego roku Pedagogiki Wczesnoszkolnej AHE w Łodzi. Po zajęciach na uczelni angażuję się wiele inicjatyw społecznych.

R- Marto, jesteś osobą poruszającą się na wózku. Czy dostrzegasz zmiany u ludzi w postrzeganiu niepełnosprawności?

M - Bliskie mi osoby nie mają problemów z akceptowaniem mnie, natomiast osoby, które widzą mnie pierwszy raz reagują w różny sposób. Myślę, że to wynika z problemu ogólnospołecznego, jakim jest brak empatii i tolerancji wobec kogoś, kto jest inny.

R - Jak sobie wyobrażasz swoją przyszłość?

M - Myślę że będę dobrą nauczycielką i szczęśliwym człowiekiem.

R - Jak spędzasz czas wolny?

M - Moją pasją od kilku lat jest siatkówka. Bardzo chętnie oglądam mecze w hali sportowej. Lubię atmosferę rywalizacji towarzyszącą tym spotkaniom. Obecnie angażuję się w przygotowania Światowych Dni Młodzieży z Ojcem Świętym w Krakowie, w lipcu tego roku.

R- Życzymy Ci wszystkiego najlepszego, samych sukcesów i nie zapomnij o nas.
 

.

                                                                                     
          

CO WARTO PRZECZYTAĆ? CO WARTO OBEJRZEĆ?

                   Recenzja spektaklu pt. ,,Zwariować można"

   Jakiś czas temu obejrzałam przedstawienie pt."Zwariować można" w Teatrze Małym. Spektakl ten był znakomity. Reżyserem przedstawienia jest Mariusz Pilawski grający w nim rolę mister Dżeka, biologicznego ojca Jacka.
        Sztuka przedstawia losy rodziny mieszkającej  na widzewskim osiedlu w Łodzi. 17- letniego Jacka, w którego rolę znakomicie wcielił się absolwent Łódzkiej Szkoły Filmowej, Piotr Gawron Jedliński odwiedza Jacek Sowiński, starszy aspirant policji, którego rolę świetnie zagrał Witold Łuczyński. Mężczyzna zakochany w matce chłopca, którą poznał podczas wycieczki w Zakopanem, postanawia zaczekać u jej syna na powrót Krystyny. Do tego czasu pragnie zdobyć przychylność babci chłopca, Pani Zofii. Dochodzi więc do wielu zabawnych scen. Sowiński musi pozyskać nie tylko względy energicznej babci i jej wnuczka, ale także umiejętnie wyplątać się z misternej sieci intryg, którą zastawia na niego sąsiadka babci, Emilia Kottowa, poszukująca męża dla swej córki, w której role wcieliła się znakomita aktorka Loretta Cichowicz. w kocu powraca matka chłopca, Krystyna w roli, której wystąpiła Małgorzata Lipka i po początkowych niepowodzeniach 
między nią,a Sowińskim historia tej rodziny kończy się happy endem.
         Spektakl stanowi świetną rozrywkę dla całej rodziny. Sceny z energiczną babcią Zofią, którą po mistrzowsku zagrała Teresa Makarska, potrafią rozbawić człowieka do łez. Dużym atutem przedstawienia są dowcipne i pełne humoru dialogi. Spektakl dostarczył mi wielu niezapomnianych wrażeń i emocji, a także był dla mnie znakomitym relaksem. Polecam go,wiec wszystkim widzom, którzy lubią dobrą  zabawę.
                                                                                                            Zofia Kośka
                                        

                                  Recenzja spektaklu pt. ,,Rodzinny interes'' 
    
         Niedawno obejrzałam spektakl pt.'' Rodzinny interes '', który wystawiał Teatr Mały, mieszczący się w łódzkiej Manufakturze. Jest to bardzo zabawna, pena ciepła komedia w reżyserii Mariusza Pilawskiego.
        Sztuka przedstawia historię małżeństwa, które prowadzi niewielki hotel'' Komedia'' w pobliżu Skierniewic. Irena, w której role wcieliła się Małgorzata Flegel oraz jej mąż Eryk, wielbiciel muzyki zespołu '' The Beatles '', którego rolę znakomicie zagrał Mariusz Pilawski , marzą o tym aby ich trzydziestoletni syn Piotr ustatkował się i znalazł żonę. Piotr, którego znakomicie zagrał Rafał Dąbrowski nie spieszy się do ożenku i korzysta z uciech życia. Nadopiekuńcza matka podstępem zmusza więc syna do pozostania w domu, informując go o rzekomo złym stanie finansowym hotelu. Przejęty Piotr sprowadza więc do domu panią menager, wspaniale znającą się na hotelowym marketingu, której rolę świetnie zagrała Marta Górecka. Niebawem Piotra odwiedza jego dziewczyna Martusia., początkująca gwiazda niszowego popu, którą po mistrzowsku zagrała Ewelina Kudeń. W domu Piotra pojawia się także chorwacki kurier Mikołaj z nowoczesnym zegarem, w którego rolę wcielił się Luka Kuzmanovic. Zaskakujące zwroty akcji prowadza do wiele niesłychanie zabawnych sytuacji, a pełne humoru sceny urozmaicone świetnymi przebojami zespołu '' The Beatles '' kończy szczęśliwy finał, którym jest miłość pani menager do Piotra, z czego najbardziej zadowoleni są jego rodzice.
       Spektakl bardzo mi się podobał i dostarczył wspaniałej rozrywki. Obejrzenie tej beztroskiej i przyjemnej komedii było dla mnie świetnym relaksem.Gorąco zachęcam wiec wszystkich do obejrzenia tej miłej i wesołej sztuki.
                                                                                                                Zofia Kośka
                                                 
                                                      ,,KOD LYOKO"- MANGA

  Książka ,,Kod Lyoko” -  po polsku czytane Kod ,,Ljoko” została przetłumaczona z języka francuskiego na  język polski.  Autorem  jest Pierdomenico Baccalario. Pierwsze wydanie ukazało się w 2010 roku. Książka powstała na podstawie serialu, jednak można odnaleźć w niej różnice, co sprawia, że zachęca do jej poznania.
     Utwór opowiada o przygodach czwórki przyjaciół Jeremiego, Odda, Ulrica i Yumi, którzy poznali się dzięki pewnej dziwnej sytuacji. Wszyscy w czwórkę uczęszczają  do akademii Kadic we Francji. Jeremi pewnego dnia potrzebuje części do maszyny i postanawia pójść do zamkniętej fabryki, w której były produkowane potrzebne  mu rzeczy. Po dojściu na miejsce, szuka rzeczy, które mu są potrzebne, lecz nie może ich znaleźć, więc postanawia zjechać windą na parter budynku. Widzi tam  przed sobą dziwne urządzenie. Na początku nie jest nim zainteresowany, więc szuka dalej swoich części i  postanawia po drabinie zejść jeszcze niżej. Na samym dole widzi trzy dziwne komory. Nagle spostrzega  gigantyczny komputer. Postanawia go włączyć. Siada na starym fotelu, który tam się znajdował, zakłada i podpina swoje słuchawki do tej maszyny, po czym nagle słyszy dźwięk pewnej dziewczyny. Jerremi nie wie, co się dzieje, ale uspokaja się po chwili. Dziewczyna mu opowiada, że ona znajduje się w wirtualnym świecie zwanym  Lyoko, a komputer, który włączył nazywa się X.A.N.A i jego zadaniem jest zniszczenie świata, a zadaniem jej jest dezaktywowanie wierzy w tym świecie, ale żeby  dezaktywować musi na początku przejść przez krainę  potworów.
      Jak potoczyły się przygody Jeremiego i tajemniczej, wirtualnej dziewczyny, dowiecie się po przeczytaniu  tej ciekawej książki. Osobiście polecam wszystkim, a szczególnie fanom gatunku science  fiction .


                                                                           Jakub Śmiałowski

 Recenzja książki pt,, Zagadka Salamanadry"

Jørn Lier Horst (ur. 27 lutego 1970 r. w Bamble, Norwegia) jest policjantem i pisarzem. Do 2013 roku pracował jako szef wydziału dochodzeniowego policji w Vestfold. Mieszka w Stavern. Jest jednym z najsłynniejszych norweskich autorów powieści kryminalnych dla dorosłych, nagrodzony między innymi Nagrodą Księgarzy, Nagrodą Rivertona oraz Szklanym Kluczem.


        Powieść pt. ,,Zagadka Salamandry” ukazała się w sierpniu 2015 r. Miejscem akcji jest pensjonat „Perła” leżący nad Zatoką Okrętów oraz jego okolice. Główną bohaterką jest Cecilia Goathe, córka właściciela pensjonatu. Towarzyszy jej najlepsza przyjaciółka Une za swoim psem Egonem oraz Leo, który niedawno wprowadził się do pensjonatu wraz ze swoją matką, która podjęła tam pracę, zastępując zmarłą przed rokiem matkę Cecili.

Książka rozpoczyna się sceną, w której Cecilia znajduje nad wodą zwłoki mężczyzny, który na ramieniu ma tatuaż salamandry. Policja uznaje, że to tragiczny wypadek, ale Cecilia ma przeczucie, że przyczyna śmierci mężczyzny ma całkiem inny powód. Trójka nastolatków rozpoczyna swoje własne śledztwo. Głównym miejscem wydarzeń jest pensjonat, w którym zatrzymało się kilka podejrzanych osób, które mogą być zamieszane w śmierć mężczyzny. Bohaterowie stopniowo odkrywają kolejne wskazówki rozmawiając z mieszkańcami pensjonatu, wędrują po okolicach Zatoki Okrętów oraz odwiedzają latarnię morską.
„Zagadka Salamandry” to książka dla czytelnika w każdym wieku. Czyta się ją z wielką przyjemnością i zaciekawieniem. Do samego końca fabuły, akcja trzyma czytelnika w napięciu. Utwór naprawdę godny polecenia.
Patryk Sekuła  
                            Recenzja filmu pt. ,, Pianista"

         
            Interesuję się historią, szczególnie drugą wojną światową.
           Oglądam wiele filmów o tej tematyce. Kilka dni temu obejrzałam znakomity film w reżyserii Romana Polańskiego pt. „ Pianista ''. Jest to historia Władysława  Szpilmana wybitnego pianisty i kompozytora. Wojna przerwała jego świetnie zapowiadającą się karierę. Całą rodzinę Władysława zamordowano w Treblince. On sam podjął heroiczną walkę o przetrwanie. Film opowiada w jaki sposób wojna wpływa na zachowanie i charakter artysty stykającego się codziennie z brutalnością, przemocą, okrucieństwem. Akcja od początku do końca trzyma widza w ogromnym napięciu. Realizm scen i postaci jest perfekcyjny, wręcz namacalny. Kostiumy i charakteryzacja doskonale dopracowane. To zasługa Anny Sheppard. Niewątpliwym atutem jest wspaniała muzyka Wojciecha Kilara. W rolę Władysława Szpilmana wcielił się Adrien Brody tworząc doskonałą kreację. „ Pianista'' został nagrodzony wieloma prestiżowymi nagrodami , Złotą Palmą w Cannes, trzema Oskarami i siedmioma Cezarami. Roman Polański potwierdził swoje mistrzostwo w dziedzinie reżyserii. 
            Ten film naprawdę warto obejrzeć.                                           
                                                                                              Natalia Urbańska 




,,Recenzja musicalu pt.,,Skrzypek na dachu"

Dn. 09. 11. 2015 r wybrałam się wraz z rodzicami do Teatru Muzycznego w Łodzi na musical zatytułowany "Skrzypek na dachu". Reżyserem tego spektaklu jest Jan Szurmiej. Przedstawienie opowiada o losach biednej żydowskiej rodziny, żyjącej na ukraińskiej wsi Anatewka.  Akcja widowiska rozgrywa się  w 1905 r. Głównym bohaterem tego musicalu jest mleczarz  Tewje, którego rolę wspaniale zagrał Piotr Kowalczyk. Tewje ma żonę Goldę, w której znakomitą rolę wcieliła się Anna Walczak oraz pięć córek , z których trzy najstarsze zakochują się w mężczyznach nieakceptowanych przez ich ojca. Po namyśle jednak Tewje zgadza się na ich wybór. Ich szczęście nie trwa jednak długo, ponieważ na mocy dekretu cara Rosji muszą opuścić swoją rodzinną wieś. Przedstawienie bardzo mi się podobało. Wzruszały a zarazem bawiły mnie dowcipne dialogi Tewjego z Bogiem. Trzymająca widza w napięciu fabuła oraz wartka akcja to główne atuty musicalu. Zachwyciły mnie piękne i barwne sceny wesela oraz żydowskiego Święta Paschy. Moją uwagę przyciągały również barwne i tradycyjne kostiumy oraz ciekawa scenografia, a piękne tańce i wspaniała muzyka pod kierownictwem Andrzeja Knapa oczarowały mnie.
Świetna gra aktorów wzbudziła mój podziw i zachwyt. Spektakl bardzo obrazowo przedstawia tradycje i kulturę żydowskiego miasteczka. Obejrzenie tego niezwykłego i wspaniałego widowiska było dla mnie znakomitym relaksem, odskocznią od codziennych spraw, oraz dostarczyło mi wielu niezapomnianych wrażeń.

                                                                                                                   Zosia Kośka


Drodzy Czytelnicy!

      Zamieszczamy poniżej książkę naszej koleżanki Karoliny Motyl pt.,,Tajemnica Matyldy".
W każdy poniedziałek będziecie mogli oddać się lekturze, tej jakże ciekawej powieści.
Debiut piętnastoletniej autorki, mamy nadzieję, zachęci Was do czytania każdego następnego rozdziału z tej książki.  
      Zapraszamy Was do wyrażania swojej opinii na temat tego utworu.
                                                                                                                     
                                                                                                                                            Redakcja

                                                                       Rozdział 1.
Nareszcie koniec roku.

- Co za beznadziejny koniec roku - westchnęła Marcelina
- Nie przesadzaj. Na pewno znajdziesz sobie jakieś zajęcie w wakacje. - potwierdziła Alicja
- Wcale nie, w tym brzydkim  mieście nie ma nic do robienia.
- Jest dużo rzeczy do robienia. Poza tym zawsze możesz poznać kogoś nowego.
Marcelina westchnęła i obie dziewczynki poszły szybkim krokiem do domu.
  W Sosnowcu jednym z wielu   miast na  Śląsku właśnie nadszedł 26 czerwiec - czyli chyba najszczęśliwszy dzień dla każdego ucznia. Lecz nie dla 15 letniej Alicji i  13 letniej Marceliny - kuzynek. Co prawda cieszyły się z tego, że nie będą musiały codziennie wstawać o 6 rano i chodzić do szkoły. Jednak w tym roku obie nigdzie nie pojadą na wakacje. Tata Marcelina, jak i jego brat czyli tata Alicji pracują w kopalni Kazimierz-Juliusz w Sosnowcu. A dokładniej pracowali do poprzedniego miesiąca kiedy to z powodu wyczerpania się naturalnych zasobów węgla kamiennego kopalnia została zamknięta. Z powodu utraty pracy obie rodziny postanowiły oszczędzić trochę pieniędzy i zrezygnować z corocznego wspólnego wyjazdu. Dlatego też wizja wakacji spędzonych w brzydkim szarym mieście nie przypadła do gustu dziewczynkom. Szczególnie Marcelinie. Jest to niska  dziewczynka o okrągłych kształtach i krótkich blond włosach. Można powiedzieć, że różni się od przeciętnej dziewczynki w jej wieku. Jest żywiołowa i energiczna, raczej wesoła i optymistycznie nastawiona do świata lecz miewa też zmienne nastroje. Ludziom wydaję się, że nie rozumie  jeszcze większości problemów.  Marcelina ma również bardzo bogatą wyobraźnie, dlatego też ludzie nie traktują –-poważnie jej historyjek, które często wymyśla. Nie ma zbyt wielu przyjaciół, pomimo tego, że jest pozytywnie nastawiona do ludzi. Nie wiadomo czy za brakiem przyjaciół stoi fakt, iż ludzie uważają ją za dziecinną, czy fakt, że Marcelina praktycznie nie interesuje się swoim wyglądem. Ubrania głównie kupuje jej mama. To również ona dba o to by włosy Marceliny były zawsze czyste i uczesane. Jedną z nielicznych znajomych Marceliny jest Alicja. Jest to wysoka, chuda piętnastolatka o niebieskich hipnotyzujących oczach. Alicja posiada piękne długie blond włosy, o które bardzo dba. Dziewczyna jest dojrzała jak na swój wiek. Można powiedzieć, że jest realistą. Do większości ludzi podchodzi z dystansem. Zdaje się być zamknięta w sobie. Tylko w gronie swoich znajomych, których o dziwo ma dużo staje się zabawna, miła i zachowuje się spontanicznie. Alicja ma również lekką obsesje na punkcie swojego wyglądu. Bardzo rzadko wychodzi z domu bez makijażu. A swoje cotygodniowe kieszonkowe przeznacza na ubrania czy kosmetyki. Dziewczyna nie traktuje Marceliny poważnie.
Dziewczyny zapewne nie spotykały by się gdyby nie fakt, że są rodziną i , że obie mieszkają około 15 km od szkoły. Są więc „zmuszone” do wspólnego wracania ze szkoły do domu. Dzisiaj jednak wracały razem do domu po raz ostatni w tym roku szkolnym.
- Już jestem – krzyknęła Marcelina otwierając drzwi wejściowe.
- Cześć – odpowiedziała jej mama – Ania  - jak było w szkole dodała
- Jakoś  było…..
- Ciągle gniewasz się o ten wyjazd. Mówiłam ci już, że jak tata znajdzie prace to pojedziemy gdzieś całą rodziną. Możemy nawet pojechać w roku szkolnym.
- Mamo… nie mów już o szkole  - jęknęła Marcelina udając się do pokoju.
- Jak byś czegoś potrzebowała to jestem w kuchni. - powiedziała kobieta jeszcze przed głośnym zatrzaśnięciem drzwi.
Po około 30 minutach do domu wrócił tata Marceliny – Jarosław. Po zdjęciu butów udał się on do kuchni.
- Cześć – powiedział mężczyzna
- Hej jak było na rozmowie – zapytała kobieta z nadzieją  w głosie.
-  Powiedzieli, że mam czekać na telefon… Zresztą ty wiesz jak jest.
- Niestety wiem.
- A jak Marcela? Gniewa się jeszcze o ten wyjazd?
- No niestety tak. Nadal jest bardzo zdenerwowana. Mówiłam jej, że nie mamy pieniędzy na wyjazd … ale ona jakby tego nie dostrzega.
-  Mówię ci. Niedługo jej przejdzie. A poza tym to doskonała okazja ażeby poznała wreszcie jakieś inne koleżanki niż Alicję.
- Może masz racje. Może powinna poznać kogoś innego niż Alicję.
- Powiem ci coś  kochanie – powiedział mężczyzna zawieszając głos. Martwię się o nią. Jest zupełnie inna niż jej rówieśnicy. Koleżanki w jej wieku zachowują się zupełnie inaczej…
- Czyli jak…
- Chodzą po centrach handlowych, są bardziej samodzielne, interesują się tym jak wyglądają…
- Tak to prawda. Może Marcelina rozwija się wolniej niż jej rówieśnicy.
Nagle rozmowę przerywa telefon.
- Halo dzień dobry – mówi mama Marceliny
- Aniu och witaj – W słuchawce rozlega się cichy chrypliwy głos.-
- Przepraszam kto mówi ?
- To ja Matylda.
Ciotka Matylda była siostrą babci Alicji i Marceliny. Z tego co wiedzieli była samotną kobietą w podeszłym wieku . Nie miała ani męża, ani dzieci i całe życie zajmowała się tylko sobą. I swoimi kotami, których liczba zmieniała się, a dokładnie rosła wraz z upływem lat. Matylda była bardzo tajemniczą postacią. Babcia niechętnie o niej wspominała. Najwyraźniej, nie darzyła jej sympatią. Wszyscy wiedzieli o jej istnieniu ale mało kto miał możliwość osobiście poznać ciotkę Matyldę.
- Ciocia Matylda! Co cię trapi, że do nas dzwonisz.
- Nic takiego. Chciałam tylko zaprosić dziewczynki Alicję i……  yyy i Marcelinę do mnie na Mazury.
- Co powiedziałaś – pyta z niedowierzaniem Anna
- To co słyszałaś kochanie
- Wiesz no ..yyy zastanowię się z mężem i oddzwonimy do ciebie jutro. A mam jeszcze jedno pytanie dzwoniłaś już do Mariusza ( brata taty Marceliny ) z propozycją ?
- Jeszcze nie dzwoniłam, ale za chwilę to zrobię.
- Wiesz Matyldo to ja się z tobą żegnam i jak już mówiłam skontaktujemy się też z Mariuszem i wspólnie wszystko ustalimy. Dobrze?
- Dobrze zadzwońcie jutro około godziny 13:00.
- A nie możemy trochę wcześniej?
- Niestety nie, gdyż muszę jeszcze dojść do miasta. U mnie w domu nie ma zasięgu.
- Dobrze Matyldo rozumiem. Do zobaczenia
- Do wiedzenia Aniu.
Mama Marceliny odkłada słuchawkę. Jest jeszcze w lekkim szoku po przebytej przed chwilą rozmowie.
- Co się stało? - Pyta się zaniepokojony dziwną miną żony mąż.
- Nie zgadniesz kto dzwonił… Matylda
Mężczyzna zamiera z wrażenia.
- Ale to jeszcze nie koniec – kontynuuje kobieta  - ona chce zaprosić Marcelinę i Alę do siebie an wakacje.
Kochanie czy na pewno dobrze się czujesz ? Może słońce ci zaszkodziło ?
- Przestań mówię poważnie.
- Może ona żartowała.
- Na pewno nie, ona taka nie jest.
- Zaraz zaraz … Skąd ona miała nasz numer telefonu ?
- Nie wiem, ale to nie jest teraz najważniejsze. Musimy ustalić co robimy z dziewczynkami.
- Nie kłopocz się tym. Ustalę to wszystko z Mariuszem.

- Dziękuję Ci.

                                                                                                                                          cdn.


Rozdział 2.
A jednak jedziemy na wakacje.

Mężczyzna zrobił tak jak obiecał swojej żonie i już po 2 godzinach wszystko było ustalone. Alicja i Marcelina jadą na wakacje. Niestety, ale rodzice nie wzięli pod uwagę tego, że dziewczynki mogą nie chcieć jechać na 2 miesiące do ciotki, której nie znają.
- Marcela możesz pozwolić na chwilę do salonu – krzyknęła mama
Z pokoju wyszła obrażona dziewczynka.
- Ja z tatą chcemy ci coś powiedzieć – kontynuowała kobieta – jednak jedziesz na wakacje
Marcelinie od razu rozpromieniła się buzia.
- A gdzie jedziemy? W góry, nad morze czy może na camping? - dopytywała się z dużym entuzjazmem.
- Pojedziesz na miesiąc z Alą do ciotki Matyldy – powiedział tata bez dłuższych wstępów
- Ale kto to jest? Nie znam żadnej ciotki Matyldy.
- Już ci tłumaczę. Jest to siostra twojej babci od strony taty.  Musisz wiedzieć, że twoja babcia za życia żyła z nią w konflikcie. Nikt nie wie dlaczego  jej siostra niechętnie o niej wspominała. Matylda nie przychodziła też na żadne uroczystości rodzinne. Mieszka sama w Spytkowie i nigdy z nami się nie kontaktowała. Aż do dziś. - wytłumaczyła mama Matyldy
-  Skoro ta ciotka nie utrzymywała kontaktu z rodziną przez wiele lat,  to dlaczego nagle wpadła na pomysł zaproszenia nas do niej ?
-  Nie wiem… Może wreszcie przemyślała wszystko i doszła do wniosku, że nie ma co dalej się izolować.  Wracając do tematu stwierdziłem razem z twoją mamą i wujkiem, że może to być dla was niebywała okazja by oderwać się od świata
- A gdzie ona w ogóle mieszka?
- W Spytkowie na Mazurach – powiedziała kobieta
- Mamo obiecałaś, że pojedziemy gdzieś wszyscy, a nie ja sama na jakieś pustkowie – zaczęła płakać dziewczynka.
- Kochanie dotrzymamy słowa, ale wspólnie  z tatą  stwierdziliśmy, że lepiej będzie jak w wakacje gdzieś pojedziesz. A poza tym wiesz przecież, że pod koniec wakacji spodziewamy się dziecka. Dlatego też muszę teraz dużo odpoczywać i nie rozsądne by było gdybym z wielkim brzuchem pojechała gdzieś poza miasto. Szczególnie, że zapowiadają upały na kolejne tygodnie.
- Mamusiu to ja w takim razie nie chce nigdzie jechać. Wole w wakacje zostać w mieście i spotykać się z Alicją.
-  W domu to się jeszcze nasiedzisz . A poza tym zobacz w Spytkowie również będziesz mogła się z nią spotykać. Powiem więcej – będziesz spędzać z nią całe dni. Mówię ci to będą najlepsze wakacje twojego życia – wtrącił się ojciec Marceliny – A teraz idź do swojego pokoju i zastanów co chcesz spakować.
- Idę do pokoju, ale wcale się nie będę pakować! Zamknę się tam raz na zawsze zobaczycie! Nikt mnie  stamtąd nie wyciągnie! Będziecie mnie błagać żebym wyszła, ale ja i tak nigdzie nie pojadę! Spędzę całe wakacje w swoim pokoju! Będę tam siedzieć i jeść same słodycze i nikt mi tego nie zabroni!- zaczęła krzyczeć Marcelina.
- Aha w takim razie gdzie się będziesz miała toaletę – spytał ze swoim żartobliwym uśmieszkiem tata Marceliny
Dziewczynka przestała krzyczeć. Zamiast tego szybkim krokiem poszła do swojego pokoju. W salonie zostali rodzice Marceliny.
- Może źle robimy wysyłając ją do ciotki – powiedziała pół szeptem kobieta
- Aniu! Według mnie Marcelina musi się usamodzielnić. Ona ma już 14 lat i ani razu nie była nigdzie poza domem na noc bez nas. Dodatkowo będzie przecież z Alicją. Widziałaś jaką sympatią ją obdarza. Uwierz mi gdy byłem mały kilka razy zdarzyło mi się spotkać z Matyldą. Ona nie jest taka jak ci się zdaje. Potrafi być naprawdę bardzo troskliwą i miłą osobą.
- Może masz racje…To fakt,  Marcelina powinna się usamodzielnić, ale czy na pewno w taki sposób…
- A czy znasz jakiś inny?
Kobieta zamilkła co oznaczało koniec rozmowy.  Po chwili jednak zmieniła temat.
- Czy Mariusz już powiedział Ali o wyjeździe ?
- Jeszcze nie wiem.
- Myślisz, że nie będzie ona przeciwna pojechaniu na wieś z Marceliną.
- Nie wydaje mi się.
- Ja myślę, że ona nie będzie chciała wyjeżdżać. Przecież ona w przeciwieństwie do Marceliny ma trochę znajomych i zawsze ma coś z nimi do roboty. Poza tym mam wrażenie… że nakładamy na nią zbyt dużą odpowiedzialność.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Czy ty naprawdę tego nie widzisz. Alicja w stosunku do Marceli pełni rolę opiekunki. Porównaj sobie proszę zachowanie każdej z nich.
- Masz trochę racji. Rozmawiałem ostatnio z Mariuszem. Mówił mi, że Alicja traktuje naszą córkę jak kogoś kim trzeba się zaopiekować bo nie umie sobie sam poradzić. Traktuje spędzanie z nią czasu jako obowiązek...to smutne.
- Dobra skończmy już tą rozmowę. - rzekła mama
- Jak dla mnie to ty cały czas uciekasz od problemu
- Nie mam teraz siły na takie rozmowy. Uwierz mi będziemy mieć bardzo dużo czasu na takiego typu rozmowy w lipcu i sierpniu. Poza tym cały czas mam nadzieje, że gdy urodzi się nam córeczka to Marcelina stanie się bardziej odpowiedzialna i samodzielna.
- Dobrze nie kłóćmy się już.
- Mam jeszcze jedną prośbę. Mógłbyś pomóc wybrać Marceli trochę ubrań na wyjazd. I dopilnować, aby zapakowała wszystkie potrzebne rzeczy. W końcu to już za 3 dni.
Czas ten upłynął obu rodziną na przygotowaniach do wizyty w Spytkowie. Marcelina nadal była obrażona, ale powoli jej przechodziło. Fakt ten bardzo uspokajał jej rodziców. Alicja natomiast po usłyszeniu o planach jej rodziców od razu zaczęła się awanturować. Próbowała uświadomić rodzicom, że to co robią jest totalną głupotą, i  że nie ma zamiaru przez miesiąc opiekować się Marceliną. Pomimo argumentów, które dawała Alicja, rodzice jednogłośnie stwierdzili, że dobrze jej zrobi wyjazd na wieś. Dlatego też zgodnie z planem o godzinie 16 w poniedziałek  dziewczynki siedziały w samochodzie, którym tata Marceliny wiózł je na Mazury.
- Hej co robisz – spytała się Marcelina Alicji
Dziewczyna zdjęła słuchawki.
- Czego chcesz? Nie widzisz, że słucham muzyki. - odpowiedziała dziewczyna
- Nic, chciałam tylko zapytać co robisz.
- Mogłaś sobie tego oszczędzić. Przez miesiąc zdążymy się nagadać. Zobaczysz, będziemy mieć siebie dość.
Marcelina nie odpowiedziała.
Po 2 godzinach jazdy samochód zatrzymał się przed niewielką wiejską chatką. Gdy dziewczynki zobaczyły miejsce w jakim spędzą kolejny miesiąc przeraziły się. Nagle z chaty wyszła stara, przygarbiona kobieta. Miała bladą pomarszczoną twarz, krótkie siwe włosy, i brązowe oczy. Ubrana była w szarą długą sukienkę w drobne niebieskie kwiatki. Powolnym krokiem zbliżyła się do samochodu.
- Witajcie w Spytkowie.
- Dzień dobry pani – odpowiedziały dziewczynki
- Możecie mi mówić ciociu
Tata szturchnął Matrcelinę i Alicję.
- yyy... Dziękujemy ciociu, że nas zaprosiłaś.
- Nie ma za co, to dla mnie przyjemność gościć takie osoby jak wy… Ach przepraszam nie będziemy rozmawiać na dworze. Proszę wejdźcie do środka.
Chatka w środku wyglądała lepiej niż z zewnątrz. Co prawda była zaniedbana i przydałby się jej remont, ale wnętrze było bardzo przytulne . W salonie stały porządne drewniane meble z pięknymi zdobieniami. Na podłodze leżał gruby wełniany dywan. Zapewne był on koloru białego lecz po wielu latach użytkowania stał się szary i postrzępiony. Ściany również były drewniane.
- Proszę usiądźcie w fotelach – powiedziała ciotka wskazując na wielkie zielone fotele naprzeciw których znajdował się wielki kominek.
Cała czwórka usiadła. Matylda kilkanaście minut rozmawiała z dziewczynkami. Była ciekawa ich zainteresowań, wyników w nauce itp. Potem poprosiła tatę Marceliny do pokoju i zamknęła się z nim na dobre pół godziny. Słychać było, że obydwoje się kłócą. Alicja w ogóle nie przejmowała się tym co działo się w pokoju, gdyż jej strategią na „przetrwanie” tego wyjazdu było ograniczenie kontaktu z ludźmi, których w pobliżu i tak nie miała dużo i zajęcie się swoimi sprawami. Inaczej było z Marceliną. Pomimo tego, iż była obrażona i nie chciała zostać u ciotki musiała dotknąć i zobaczyć wszystko co znajdowało się w tym domu. Zaczęła również podsłuchiwać rozmowę, myśląc, że ciotka Matylda właśnie ujawnia jakiś odwieczny sekret. Alicję bardzo takie zachowanie denerwowało. Na szczęście była ona osobą, która potrafiła się „wyłączyć” i właśnie to postanowiła robić. Po około 2 godzinach, trzech herbatach, i kilku ciastkach nadszedł czas pożegnania. Było to szczególnie trudne dla Marceliny.
- Tato obiecujesz, że będziesz dzwonić codziennie – dopytywała się dziewczynka jeszcze tuż przed odjazdem.
- Obiecuję przyrzekał po raz kolejny tata.
- Spokojnie Jarosławie zajmę się dziewczynkami najlepiej jak umiem.
- Dziękuje ci bardzo Matyldo – powiedział tata po czym odjechał.

Alicja i Marcelina patrzyły się w oddalający się samochód. Zostały z ciotką same na miesiąc.


Rozdział 3
Co się stało pięćdziesiąt lat temu.

Po zniknięciu samochodu z horyzontu Marcelina nadal stała osłupiała.,
- Chodź już – powiedziała zniecierpliwiona Alicja
Marcelina ani drgnęła.
- Nie pośpieszaj jej, jak chce to niech jeszcze chwilę postoi. Musi się oswoić z nowym środowiskiem. - odezwała się ciotka
Nie upłynęła minuta a Marcelina znów zrobiła się gadatliwa.
- Ciociu, a w jakim pokoju będę mieszkać – pytała się
- Och na śmierć bym zapomniała. Przecież muszę pokazać wam wasz pokój.
Powiedziawszy to Matylda zaprowadziła dziewczyny na piętro.
- Oto wasz pokój – rzekła ciotka wskazując na pięknie zdobione drzwi.
Alicja podeszła i bardzo delikatnie zaczęła je uchylać. To ona najbardziej martwiła się o warunki w jakich będzie mieszka. Po otwarciu drzwi ich oczom   ukazał się mały pokoik. Po dwóch stronach znajdowały się łóżka. Każde z nich przykryte było grubym wełnianym kocem. Naprzeciw jednego z nich wisiał piękny obraz  przedstawiający łódki w porcie. Przed każdym łóżkiem była skrzynia na rzeczy dziewczynek.  Ściany były pomalowane na biało. W centralnym punkcie pokoju znajdowało się kwadratowe okno z widokiem na pola i miasto w  oddali.
- Więc oto wasz pokój .  Macie teraz godzinę by się rozpakować. Potem zejdźcie na kolację.  - odparła ciotka i zeszła na dół.
- To jest moje łóżko – krzyknęła Marcelina rzucając się na łóżko po prawej stronie.
- Spokojnie nie musisz się tak rzucać.
- Mówisz tak bo sama je chciałaś.
-  Dlaczego niby chciałabym akurat to po prawej stronie z nie po lewej
- Bo to po prawej jest ładniejsze.
- Marcelina przestań już się wydurniać. Nie obchodzi mnie jakie łóżko jest ładniejsze.
- Po prostu zazdrościsz mi
- Nie mów już nic tylko się rozpakuj.
- Dobrze już dobrze-  zakończyła rozmowę Marcela i zaczęła wpychać swoje rzeczy do skrzyni.
Po rozpakowaniu Marcelina postanowiła zejść do kuchni do Matyldy.
- Idziesz ze mną do ciotki na dół ?
- Nie idę. A tak między nami to nie spoufalaj się z nią jakoś bardzo
- Dlaczego
- Zobacz. Nagle zadzwoniła do naszych rodziców po raz pierwszy w życiu i zaprosiła nas do siebie. Nie wydaję ci się to dziwne ?
- Trochę...
- Myślę, że nie zaprosiła nas tutaj bezinteresownie.
- Ala przestań ! Ciotka nie jest zła !
- Nie mówię, że jest zła. Daje ci tylko dobrą radę.
Marcelina wyszła nie odpowiadając. Robiła tak zawsze kiedy czuła, że przegrywa. Alicja natomiast została w pokoju i słuchała muzyki. Przed wyjazdem dziewczyna zaopatrzyła się w czasopisma młodzieżowe i ściągnęła na swój telefon najnowsze piosenki. Przeczuwała też, że w miejscu gdzie ciotka mieszka może nie być internetu i zasięgu. Niestety się nie myliła. Dlatego po 20 minutach słuchania muzyki postanowiła zejść do kuchni. Jej kroki od razu usłyszały Matylda i Marcela.
- Chodź Alu przygotowałam razem z twoją przyjaciółką kolacje.
- To nie jest moja przyjaciółka – mruknęła Alicja. Na szczęście zrobiła to na tyle cicho, że nikt inny nie usłyszał.
Po zjedzeniu kolacji Marcelina poszła na górę. W kuchni została ciotka z drugą dziewczynką. Po chwili wahania Matylda podeszła do Ali.
- Musimy porozmawiać.
- O czym?
- O tym co powiedziałaś przy kolacji.
- Chodzi o to, że Marcelina nie jest moją przyjaciółką.
- Tak dokładnie  Dlaczego tak powiedziałaś ?
- Dlaczego miałabym tak nie powiedzieć ?
- Bo myślałam, że jesteście przyjaciółkami.
- Nie nigdy się nie przyjaźniłyśmy i nie będziemy tego robić. Jesetśmy tylko kuzynkami. Nic więcej.
- Ale Marcela mówiła co innego.
- Tak … Ona myśli, że ja ją lubię. Ale tak naprawdę nie wie jak bardzo mnie denerwuje. Cały czas zaczepia mnie w szkole i do mnie wydzwania.… a najgorsze są te wspólne wyjazdy. W każde wakacje musiałam spędzać z nią bite 2 tygodnie. Marcelina nie rozumie, że ja też mam swoje własne sprawy.  W tym roku miałam nadzieję, że zostanę w wakacje w domu i nie będę musiała z nią spędzać czasu..  ale cóż jestem tutaj.
- Rozumiem cię. Marcelina jest dość specyficznym dzieckiem. Jeżeli nie chcesz spędzać z nią czasu to powiedz mi.  Tylko proszę bądź dla niej miła. Zrozum, że to dla niej też jest nowa sytuacja. Z dnia na dzień znalazła się w nieznanym miejscu a jedyną osobą, którą zna jesteś ty.
- Dobrze postaram się być dla niej milsza.
- Pamiętaj, że gdyby coś się działo możesz do mnie przyjść.
Po skończonej rozmowie Ala udała się do swojego pokoju zastała tam Marcelinę, którą coś trapiło.
- Co się stało? - spytała się Alicja.
- Ja chcę do rodziców – chlipnęła dziewczynka
- Jutro do nich zadzwonisz.
- Ale ja chce teraz zadzwonić.
- Nie możesz teraz.
- Dlaczego?
- Naprawdę nie wiesz?
- Nie wiem.
- Posłuchaj po pierwsze na tym pustkowiu nie ma zasięgu. Trzeba by było iść na pieszo do Giżycka oddalonego o 6 km. Po drugie twoi rodzice nie mają teraz czasu rozmawiać. Na pewno mają inne rzeczy do roboty. Szczególnie, że jest już późno i ty powinnaś już spać.
- Dobrze zadzwonię do nich jutro a teraz pójdę spać.
Obie dziewczynki zasnęły bardzo szybko. Następnego dnia obudziła je ciotka około godziny 9:00.
- Dziewczynki wstawajcie! Przygotowałam śniadanie dla was.
- Dobrze ciociu – mruknęła Alicja przeciągając się – Marcelina wstawaj – dodała
- Skoro jej nie obudziłam to znaczy, że musiała być bardzo zmęczona. Niech sobie jeszcze pośpi.
- Dobrze. To ja się przebiorę i zejdę na dół.
- Czekam na ciebie na dole
Alicja powoli wstała z łóżka i wyjrzała za okno. Był piękny letni dzień. Na niebie świeciło słońce.
Dziewczyna patrzyła na rozciągające się dookoła domku złociste pola i lasy. W okolicy było widać również kilkanaście gospodarstw i małą rzeczkę.  Spostrzegła też, że z tyłu chaty w ogrodzie, o który ciotka bardzo dba rósł wielki dąb. Od razu pomyślała o Marceli, która bardzo lubiła wspinać się na drzewa.
„ Będę musiała jej potem pokazać to drzewo na pewno się ucieszy” - pomyślała
Z zamyślenia wyrwał Alicję zapach świeżo robionej jajecznicy, dlatego też czym prędzej ubrała się w miętową zwiewną sukienkę i zeszła na śniadanie. Gdy zobaczyła co Matylda przygotowała do jedzenia, była w szoku. Na stole znajdowały się m in. jajecznica, masło własnoręcznie robione przez ciotkę, mleko, ciepły bochen chleba. Alicja usiadła przy stole i zaczęła jeść.
- Ciociu to jedzenie jest pyszne. U nas w mieście nie można dostać takich naturalnych produktów.
- Nic dziwnego, że ci smakuje. Zawsze raz na 2 dni chodzę do pobliskich rodzin. To u nich kupuje podstawowe produkty tj. jaja, mięso, grzyby, mleko, mąkę, przyprawy owoce i warzywa. Potem sama je przerabiam.
- A w zimę skąd bierzesz owoce i warzywa?
- Raz na jakiś czas robię sobie dłuższy spacer do Giżycka. Tam też zaopatruje się w owoce, warzywa i inne produkty.
Po śniadaniu Ali jeszcze bardziej poprawił się humor i zaczęła przechadzać się po domu. W sypialni Matyldy natrafiła na ścianę ze zdjęciami przodków. Zaciekawiona od razu poszła do ciotki Matyldy prosząc by ta opowiedziała jej kto kim był .
- Urodziłam się...
W tym właśnie momencie Marcelina zaszła na dół.
- Co robicie – spytała
- Właśnie opowiadałam Alicji o moich przodkach.
- Mogę też posłuchać?
- Jasne powiedziała ciotka i zaczęła. - Urodziłam się w Warszawie 1936 roku w , czyli 3 lata przed 2 wojną światową. Moja siostra a wasza babcia miała wtedy 3 lata. Gdy zaczęła się wojna razem z moją mamą, tatą i siostrą musiałyśmy uciekać z rodzinnego miasta. Zostawiliśmy tam praktycznie wszystko. Tułaliśmy się po Polsce przez całą wojnę. Co jakiś czas ktoś litował się nad nami i nawał nam coś do jedzenia, czy pozwalał u siebie przenocować.  Jednak zazwyczaj chodziliśmy od wioski do wioski, od miasta do miasta.  Po 1945 latach gdy skończyła się wojna. Rozpoczęliśmy nowe życie. Dotarliśmy do Spytkowa właśnie do tego domku. Wtedy był on jeszcze nowy, gdyż najprawdopodobniej wybudowali go Niemcy. Mój tata zatrudnił się w Giżycku jako szewc. Moja mama opiekowała się gospodarstwem oraz dorabiała jako pielęgniarka w pobliskim szpitalu. W 1961 roku moi rodzice wyjechali do Wrocławia. Zostałam sama razem z waszą babcią. Musiałyśmy się więc usamodzielnić. Założyłam w Giżycku sklep z artykułami spożywczymi. Cieszył się on szczególną popularnością w latach 80, kiedy jedzenie było sprzedawane na kartki. Wyobrażacie sobie, że codziennie musiałam chodzić 6 km do miasta. Wasza babcia natomiast postanowiła rozpocząć życie na własną rękę. Wyjechała na Śląsk. Tam znalazła sobie męża i urodziła dwóch synów czyli waszych ojców w późnych latach 60-tych.
- A co się stało ciociu z twoimi rodzicami? - spytała Marcelina
Niestety, we Wrocławiu w 1963 wybuchła ostatnia już Polsce epidemia ospy prawdziwej. Los chciał by moi rodzice znaleźli się pośród tych 7 osób, które nie przeżyły choroby.
- A ty ciociu nigdy nie miałaś męża? - dopytała się Marcela
- Nie…  -odparła ciotka
- A dlaczego nasza babcia nie opowiadała nam o tobie? – spytała ponownie dziewczynka
Alicja szturchnęła Marcelinę. Ciotka ciężko westchnęła.
- Dziewczynki może skończmy już tą rozmowę. Muszę dzisiaj iść do Giżycka na kilka godzin pozałatwiać trochę spraw. Nie macie niż przeciwko zostaniu w domu.
- Nie martw się o nas ciociu, ja z Marceliną zostaniemy w domu.
- To świetnie – odpowiedziała Matylda, zakładając swoje skórzane buty. - Jak byście zgłodniały to w kuchni jest jeszcze reszta chleba i zupa grzybowa.
Po chwili drzwi domu zatrzasnęły się.

Rozdział 4. 

Nudzi mi się.

 Dziewczynki zostały same. Nie wiedziały kiedy ciotka wróci, nie miały też z nią żadnego połączenia telefonicznego. Przez chwilę obie patrzyły na drzwi.
- Dlaczego ciotka poszła? Chciałam, żeby została z nami – powiedziała smutnym głosem Marcelina.
- Ale ty biedna jesteś… Nic nie rozumiesz.
- A co mam rozumieć?
- Ciotka wyszła bo była zażenowana twoim pytaniem.
- Jakim pytaniem.
- Tym dlaczego babcia nigdy o niej nie opowiadała.
- Ja tylko byłam ciekawa… Chciałam się tylko zapytać.
W tym momencie Alicja straciła cierpliwość.
- Marcelina ! Wyobraź sobie, że ja też wiele rzeczy chciałam… Chciałam na przykład zostać w domu i nie musieć spędzać z tobą kolejnych wakacji. A gdzie jestem… No siedzę właśnie na jakimś pustkowiu i moim jedynym zajęciem jest oczywiście pilnowanie ciebie. Dlatego w tym momencie wychodzę z tego domu i idę do Giżycka .
- A mogę iść z tobą? Też chcę zadzwonić do rodziców.
- Nie idę  tam żeby zadzwonić do rodziców tylko aby połączyć się z internetem i  kupić coś do jedzenia.
- Ale przecież i tak możemy iść razem.
- Nie nie możesz iść ze mną! Po raz drugi powtarzam ci, że mam ciebie dość.
- Skąd nagle taka zmiana przecież wcześniej mnie bardzo lubiłaś?
- Zrozum nigdy cię nie lubiłam. Wracałam z tobą ze szkoły, bo moi rodzice mi kazali. Nigdy nie kończyłam lekcji w tym samym czasie co ty. Zazwyczaj na ciebie czekałam lub chodziłam na kółka zainteresowań. Jakoś z tobą  wytrzymywałam, ale dzisiaj miarka się przebrała. Dlatego teraz wychodzę.
- A czy ja mogę też  iść.
- Mówię po raz któryś, że idę sama.
- Ale ja też chcę gdzieś sama iść.
- Nie ma mowy. Zostajesz w domu. Jeszcze tego brakuje żebyś się zgubiła.
Powiedziawszy to Alicja zabrała swoją torebkę i wyszła zatrzaskując drzwi. Marcelina została sama. Czuła się strasznie. Dopiero teraz dowiedziała się co kuzynka, którą dotychczas uznawała za przyjaciółkę, naprawdę o niej sądzi. W dodatku nie wiedziała kiedy, i czy w ogóle  ona wróci.
Alicja tymczasem szybkim krokiem przemierzała pole. Na dworze było bardzo gorąco dlatego też po kilku minutach marszu dziewczyna zmęczyła się. Jednak nie myślała teraz o upale. Nie myślała też o tym co powiedziała Marcelinie. Była zła na rodziców, którzy kazali jej tutaj przyjechać, na ciotkę za to, że ją zaprosiła, na Marcelinę i ogólnie na wszystko. Do Giżycka dotarła po 30 minutach szybkiego marszu. Pierwsze co zrobiła to poszła do małego baru trochę ochłonąć i napić się wody. Następnie zadzwoniła do znajomych i zrobiła zakupy. Po 4 godzinach nie wiedziała co ze sobą zrobić. Nie chciała wracać do ciotki i Marceliny, ale też zdawała sobie sprawę, że gdy zatrzyma się na noc w Giżycku, kobieta zacznie się o nią martwić. Najchętniej Alicja wróciłaby do domu. Do swoich przyjaciół, do przytulnego pokoju i Sosnowca, który wydał jej się teraz najlepszym miastem w Polsce. Po prawie 20 minutowych rozważaniach postanowiła wrócić do ciotki. Szła o wiele wolniej niż przedtem.  Pewnie dlatego, że dziewczyna była bardzo zmęczona. Nagle zobaczyła że przez pole szybkim krokiem jakaś przygarbiona staruszka. Zaraz zaraz… to przecież była  Matylda. Dziewczyna pomyślała, iż kobieta biegnie ją szukać. Dlatego od razu zawołała.
- Ciociu gdzie biegniesz !
Kobieta zatrzymała i zdyszana podeszła do dziewczyny.
- Kochana gdzie ty byłaś cały dzień ?
- Poszłam do miasta. Musiałam się trochę odstresować.
- Aha… A co się stało z Marceliną ?
- No… yyy.. Została sama w domu. Nie chcesz chyba powiedzieć, że uciekła.
- Nie na pewno tego nie zrobiła. Nie miałaby jak.
- Dlaczego? Czy coś się stało?
- Widzisz... ty idąc się „odstresować”. Dołożyłaś więcej stresu mnie i nie tylko.
- Niech ciocia mówi wprost. Czy coś się stało Marcelinie?
- Marcelina najprawdopodobniej złamała nogę. Idę wezwać lekarza. Biegłabym gdybym mogła.
Alicję wmurowało. Przez chwilę jeszcze nie dotarło do niej co się stało. Po kilku sekundach udało jej się wydusić.
- Niech ciocia wraca do domu ja wezwę lekarza.
- Nie nie. Ty idź do Marceliny. Dopytywała się o ciebie. Chciała wiedzieć czy nic ci nie jest.
Dziewczyna poczuła wielką gulę w gardle. Ostatnie co powiedziała to:
- Ok
I pobiegła do kuzynki. Podczas biegu zaczęła sobie uświadamiać, że to przez nią zdarzył się ten wypadek. Do oczu napłynęły jej łzy. I pomimo tego, że Alicja traktowała ludzi z dystansem to w głębi duszy była bardzo wrażliwą osobą. Przed oczami pojawiały się jej obrazy zakrwawionej Marceliny. Zaczęła wyobrażać sobie najczarniejsze scenariusze wypadku. Do chaty dotarła po koło 7 minutach szybkiego biegu. Stanęła przed drzwiami, otarła łzy. Wstydziła się pokazać kuzynkę. Po tym jak ją potraktowała.  Nie wiedziała w jakim stanie zastanie dziewczynkę. Bardzo się bała otworzyć drzwi. Po krótkiej walce z samym sobą Alicja weszła do domu i zaczęła nawoływać.
- Marcelina Marcelina gdzie jesteś!
- Tu jestem.
Alicja szybko znalazła dziewczynę. Była ona w ogródku i leżała pod drzewem. Nie wyglądało to tak strasznie jak Ala się spodziewała.
- Co się stało ? - spytała biegnąc do leżącej Marceliny
- Spadłam z drzewa.
- Po co weszłaś na drzewo.
- Chciałam zobaczyć czy już nie idziesz.
Alicja poczuła się strasznie. Dlatego też szybko zmieniła temat.
- Bardzo cie boli?
- Trochę… Ale się już przyzwyczaiłam. Leżę tutaj od pół godziny. Wiesz martwiłam się o ciebie.
- O mnie ? - powiedziała dziewczyna ze zdziwieniem – Przecież to ty miałaś wypadek.
- Tak… wiem, ale myślałam, że już nie wrócisz.
- Jak mogłaś tak myśleć. Nigdy bym cię nie zostawiła.
- Teraz już wiem, że byś mi tego nie zrobiła – powiedziała smutnym głosem
Nagle przyjechała karetka z dwoma ratownikami. Matylda zaprowadziła ich do Marceliny. Oni przełożyli ją na nosze i zabrali do karetki.
- Pani jedzie z nami – powiedzieli do ciotki
- Ty zostaniesz w domu i sobie wszystko przemyślisz – rzekła kobieta patrząc surowo na przestraszoną Alicję.
Dziewczyna odeszła do domu ze spuszczoną głową. Patrzyła jak karetka powoli znika z horyzontu. Przypomniała jej się chwila kiedy to razem z kuzynką obserwowały oddalający się samochód rodziców. Teraz  Ala miała trochę czasu by ochłonąć. Usiadła na starym fotelu i wyjęła z torebki z zakupami picie i słodka bułkę. Dopiero teraz poczuła jak bardzo jest głodna i zmęczona. Po zjedzeniu, wyczerpana i smutna dziewczyna zasnęła. Obudził ją dźwięk otwieranych drzwi. Do domu weszła ciotka.
- Która godzina- zapytała sennym głosem.
- 24:00
- Co z Marceliną. Czy faktycznie ma złamaną nogę ?
- Nie, nie jest tak źle. Kość jest tylko pęknięta. Najprawdopodobniej już jutro wyjdzie ze szpitala… Ale pomimo tego chciałabym z tobą porozmawiać.
Alicja powoli wyprostowała się na fotelu. Wiedziała, że za chwilę będzie musiała przyznać się do swojego błędu. Zdawała sobie sprawę z tego, że postąpiła nieodpowiedzialnie i miała z tego powodu wyrzuty sumienia. Jednak rzeczą, która sprawiała jej największą trudność było przyznanie się do błędu przed kimś innym. Dlatego też zacisnęła zęby i zaczęła słuchać ciotki.
- Mam nadzieję, iż rozumiesz co zrobiłaś.
- Tak ciociu wiem, że postąpiłam nieodpowiedzialnie.
- To dobrze… ale muszę cię przeprosić.
Dziewczynę wmurowało.
- Dlaczego ciociu chcesz mnie przepraszać. Przecież to była w stu procentach moja wina. - zapytała z niedowierzaniem.
- Wcale nie. To był również mój błąd. Nie powinnam zostawiać was samych, nawet nie mówiąc dokładnie, o której wrócę.
Alicja nic nie opowiadała. W zasadzie nie wiedziała co powiedzieć w takiej sytuacji. Udało jej się tylko wydusić.
- To może ja już pójdę na górę.
- Zaczekaj. Naprawdę chcę z tobą porozmawiać. Podczas pobytu w tym szpitalu dużo myślałam o tym dlaczego tak zrobiłaś. Fakt może nie znam cię dobrze, ale z tego co przed twoim przyjazdem opowiadali mi twoi rodzice, jesteś bardzo odpowiedzialna i cierpliwa. Dlatego powiedz mi proszę dlaczego tak się zachowałaś.
- Ciociu… ja po prostu nie wytrzymałam. Cały rok byłam zmuszana do przebywania z Marceliną. Jakoś ją znosiłam.  Pod koniec roku miałam nadzieję, że faktycznie nigdzie nie pojedziemy i że będę mogła normalnie spotykać się ze znajomymi z klasy i od niej odpocząć, ale gdy ciocia zadzwoniła wszystko nieoczekiwanie się zmieniło.  Znowu miałam jechać na wakacje z Marceliną. Lecz w tym roku dodatkowo moim obowiązkiem jest opieka nad nią. Rodzice po prostu biorą mnie za jej opiekunkę. Dzisiaj Marcelina strasznie mnie zdenerwowała. Ona faktycznie myśli, że jest moją najlepszą przyjaciółką i że wokół niej kręci się całe moje życie. Pomimo tego wiem, że powinnam zostać z Marceliną.
- Owszem  zrobiłaś źle, ale cie rozumiem. I również uważam, że nie powinnaś tego wyjazdu poświęcać tylko Marcelinie. Dlatego też postaram zająć się Marceliną.
- Dziękuję ciociu
- Nie musisz mi dziękować. Od początku powinnam to robić  - podsumowała Matylda i udała się do swojego pokoju.
Alicja również poszła do swojego pokoju. Jednak nadal miała wyrzuty sumienia z powodu wypadku. Wiedziała, że Marcelina po powrocie do Spytkowa nie będzie mogła chodzić. Z tego właśnie powodu dziewczyna postanowiła, że znajdzie jej jakieś zajęcia. Alicja od razu chciała zacząć, ale po chwili uświadomiła sobie która jest godzina a było już po pierwszej. Dlatego też jak najszybciej położyła się spać, by jutro móc poszukać jakiś ciekawych zajęć. Zasnęła dość szybko. Obudziła ja o 7:00 ciotka.
- Aluniu… Chcę ci tylko powiedzieć, że idę do Marceliny.
- Dobrze – powiedziała zaspana dziewczyna
- Śpij dalej jeśli chcesz – powiedziała ciotka i poszła
Jednak Alicja nie zamierzała spać. Od razu po wyjściu Matyldy z domu wstała, zrobiła sobie śniadanie i wyszykowała się na nadchodzący dzień. Chciała również wymyślić jakieś ciekawe zajęcia dla Marceli. Niestety doszła do wniosku, że ani w chatce ani poza nią nie ma nic do robienia. Postanowiła więc dać sobie z tym spokój. Około godziny 13:00 pod dom przyjechała karetka. Po chwili z pojazdu wyszła o kuli  Marcelina za nią wyłoniła się ciotka. Dziewczyna wolnym krokiem poszła do chatki. Ratownicy medyczni jeszcze przez kilka minut rozmawiali z Matyldą o zaleceniach dotyczących Marceli i jej nogi. Potem odjechali. Alicja postanowiła zagadać do dziewczyny by trochę poprawić jej humor.
- Hej jak było w szpitalu?
- Nie byłoby tak źle gdyby nie fakt, iż nie mogę przez kolejne 3 tygodnie dużo chodzić.
- Wiem jak to jest. Ja kiedyś jak byłam mała złamałam nogę. Chodziłam o kulach przez 2 miesiące.
Nagle rozmowę przerwała im ciotka.
- Marcysiu mam do ciebie pytanie czy pościelić czy łóżko w twoim pokoju czy może wolisz spać i leżeć tutaj?
- Chce być na górze – odpowiedziała
Niestety nie okazało się to dobrym pomysłem. Przez następne 5 minut Ala razem z ciotką pomagały a raczej wnosiły Marcelinę na górę. Gdy wreszcie dziewczyna dotarła do swojego pokoju  była równie zmęczona jak jej kuzynka i Matylda. Dlatego też Alicja od razu zaproponowała, że przyniesie coś chłodnego do picia. I tak też zrobiła. Po chwili weszła do pokoju z zimna lemoniadą.
- Proszę przyniosłam ci coś do picia
Po wypiciu 2 szklanek lemoniady i krótkiej rozmowie między dziewczynkami zapadła niezręczna cisza. W pewnej chwili Marcelina lekko szturchnęła kuzynkę i powiedziała coś czego Alicja obawiała się najbardziej:

- Ala… nudzi mi się. Tutaj nie ma co robić..
I znów zapanowała cisza.